piątek, 23 listopada 2012

Kilka słów z: Fernando Torresem.



Londyn jest jednym z tych miast, w którym możesz znaleźć mieszankę kultur i narodowości z całego świata. Od 2011roku jednak zaczęło pojawiać się coraz to więcej hiszpańskich piłkarzy zasiedlających południowo-zachodnią część stolicy.

Jasne, Chelsea miała już w swojej drużynie Hiszpanów. Albert Ferrer był pierwszym, później dołączył do niego Enrique Del Lucas w 2002 roku, następnie Asier Del Horno zatrzymał się u nas na rok w 2005.
Nowy trend zaczął się od Fernando Torresa, który przybył w styczniowym „deadline day” niespełna 2 lata temu i od tamtego czasu w składzie pojawili się Oriol Romeu, Juan Mata czy nie tak dawno temu Cesar Azpilicueta. Również w sztabie pojawili się tacy Hiszpanie jak dr Paco Biosca, dr Eva Carneiro czy Ivan Ortega.
Cała wspomniana czwórka piłkarzy pojawiła się miesiąc temu na scenie na Stamford Bridge w „An Audience With...” gdzie piłkarze odpowiadali na pytania fanów, wszystko tylko za pomocą języka angielskiego, Hiszpanie nie musieli porozumiewać się ze sobą w swoim języku, co pokazało ich szybką adaptację.
Ta trójka, która przybyła stosunkowo niedawno otwarcie przyznała, że to dzięki Torresowi udało im się tak szybko zaaklimatyzować w Anglii. Jednak w rozmowie z nami skromnie nie uznaje tego za wielki wyczyn.
„Nie, nie jestem żadnym autorytetem!” – śmieje się Torres – „Są pewne rzeczy, których musisz się nauczyć i przyswoić, dzięki czemu będziesz bardziej przydatny dla drużyny i to jest to co tutaj robie, ale nie chcę być liderem, może bardziej kimś z kogo możesz brać przykład jeśli chcesz”
„Wciąż jesteśmy młodzi oraz dobrymi przyjaciółmi. Gram z Juanem w reprezentacji od 2009 roku, kiedy to razem wystąpiliśmy w Pucharze Konfederacji i od tamtego czasu jesteśmy przyjaciółmi. Bardzo się ucieszyłem kiedy przyszedł do Chelsea, a później wspólnie pomagaliśmy Oriolowi i Cesarowi się zaaklimatyzować. Jest też kilka osób ze sztabu, zdaje się, że razem jest nam siedmiu. Dzięki temu każdemu kolejnemu Hiszpanowi będzie łatwiej się tu odnaleźć.”
„Nie ma wśród nas lidera, który odpowiada za resztę. Pomaganie sobie to coś, co każdy z nas powinien robić i na pewno Juan nie musi mi za to dziękować.”
„Pamiętam jak pierwszy raz przybyłem do Liverpoolu, Pepe Reina pomagał mi ze wszystkim i dzięki niemu wszystko stało się łatwiejsze. Kiedy byłem kapitanem w Athletico to ja próbowałem wszystkim pomóc. To są pewne podstawy w footballu - trzeba stworzyć atmosferę, a później grupę przyjaciół. Nie jest to łatwe i nie zawsze się to zdarza, ale trzeba próbować.”
„Tego właśnie nauczyłem się w Madrycie. Dołączyłem do Athletico w wieku 16 lat i nikt w szatni nie chciał ze mną rozmawiać. Nazwali mnie „El Nino” bo nikt nie wiedział jak mam na imię. Nie podobało mi się to i tak nie powinno być, ale szatnia to skomplikowane miejsce zwłaszcza, kiedy znajdują się w niej osoby w różnym wieku i ze wszystkich stron świata.”
„Zostałem kapitanem w wieku 19 lat, a w tej samej drużynie grał Demetrio Albertini, który wygrał 3 razy Ligę Mistrzów i Sergi Barjuan z Barcelony, który wygrał wszystko. Mieli ponad 30 lat.
„A ja byłem dzieciakiem z opaską kapitańską, nie byłem prawdziwym kapitanem, od nich wszystkiego się uczyłem. To oni byli prawdziwymi liderami.”
„Nie jest łatwo przyjść do jakiegoś nowego miejsca i znaleźć swoją pozycję. Możesz mieć wrażenie, że ktoś cię nie lubi albo myślisz, że potrzebujesz nowych przyjaciół. To nie jest łatwe i osobiście tego nie znoszę. A znając to chcesz chronić piłkarzy, którzy są osamotnieni.”
„Na ogół jestem trochę nieśmiały i opanowany, ale ciężko jest kibicować i grać dla Athletico gdzie w tym samym mieście jest Real Madryt. Są największym klubem na świecie i tak szybko uczysz się, że walcząc z niesprawiedliwością czujesz się jak mniejszy klub.”
A jeśli chodzi o Chelsea to niesprawiedliwość, jaką widzi Torres to zanikająca przestrzeń, którą zabiera mu jego kolega. Mata w klubowym magazynie zdradził, że były piłkarz Liverpoolu jest coraz to bardziej poirytowany bałaganem jaki tworzy pomocnik. Na zadane mu pytanie odnośnie tej sytuacji Torres tylko ze zrezygnowaniem kręci głową.
„Juan? Tak. Chcę tylko przenieść swoją szafkę.” Odpowiada i mały uśmiech przepełza po jego twarzy „ Nie jest tak źle, bo ja chcę żeby był koło mnie, ale cały czas muszę stać bo tam jest bałagan. Po prostu bałagan. Nie jestem w stanie tego opisać. Tam są magazyny, listy, zdjęcia, kremy, dosłownie wszystko. On nie może nawet otworzyć szafki, bo jak to zrobi to będzie jeszcze większy rozgardiasz.”
Na szczęście lepiej dogadują się na boisku, ale nawet i poza nim spędzają dużo czasu wspólnie.
„Czasem wyskoczymy gdzieś na kolację albo spotykamy się w swoich domach i oglądamy telewizję.”- potwierdza Torres – Kiedy jesteś nowy w mieście to najpierw trzymasz się z ludźmi, których znasz. Później poznajesz nowych znajomych, ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby się spotykali wszyscy razem.”
To właśnie wspólna praca doprowadziła nas do sukcesu w zeszłym sezonie i zagwarantowała nam dwa puchary. Torres przyznaje, że musiał nauczyć się dokonywania pewnych poświęceń dla wyższego dobra i ci, którzy widzą jego wysiłki nie kwestionują jego zaangażowania. W zeszłym tygodniu otrzymał Złotego Buta za Euro 2012 i tłumaczy, że indywidualne sukcesy nie są możliwe bez współpracy z resztą drużyny.
„Piłka nożna to sport drużynowy, nie indywidualny. Wygrywamy jako drużyna i każdy wtedy jest lepszy” –akcentuje Hiszpan – „Jeśli wygrywamy trofeum to mamy szansę na zdobycie indywidualnych nagród, ale to dlatego że same zwycięstwo było celem całej drużyny.”
„Kiedy zdobywasz Ligę Mistrzów wszyscy stają się lepszymi, bardziej rozpoznawalnymi zawodnikami, ale jak dostajesz nagrodę indywidualną, ale z drużyną nie osiągnąłeś sukcesu to to nic nie znaczy. Musisz wygrać z drużyną i dla drużyny.”
"W swoim życiu przechodzisz przez złe i dobre chwile, a sam masz do tego różne nastawienie, ale obojętnie jak jest musisz z tego wszystkiego wyciągać wnioski i się uczyć. Tylko tak możesz zdobyć cenne doświadczenie"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz