poniedziałek, 5 listopada 2012

Biografia - Rozdział VII: Kapitańska opaska.




“Witaj w Liverpool FC. Nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć i żeby wspólnie trenować. Powodzenia i mam nadzieję, że razem odniesiemy sukces”. – Steven Gerrard.
Wylądowałem w bazie lotniczej Torrejon de Ardoz poza Madrytem po ciężkim pierwszym dniu w Liverpoolu. Włączyłem mój telefon komórkowy i folder z nieprzeczytanymi wiadomościami tekstowymi oraz sekretarkę, której jeszcze nie odsłuchałem i rozpocząłem czynność za jej pośrednictwem. Kiedy to zrobiłem, dostałem dwie nowe wiadomości. Pierwsza była od Stevena Gerrarda. Kilka sekund później okazało się, że druga była od Jamiego Carraghera. Obie były napisane po angielsku. Próbowałem je przeczytać, ale na końcu zadzwoniłem do Jorge Lery, z którym byłem pierwszych kilka dni w Anglii. Przetłumaczył to dla mnie. Byłem graczem Liverpoolu dopiero od pięciu godzin, a klubowy kapitan  przysłał mi nieoczekiwane powitanie. Zwróciłem się do innych w samochodzie i powiedziałem: „Co za miły akcent”. To był, jak dla mnie, fantastyczny gest.
Również byłem kapitanem. Podczas moich dwóch ostatnich sezonów w Atletico byłem liderem w szatni. Przedtem dzieliłem tą rolę z Carlosem Aguilerą, jednym z najważniejszych graczy w historii klubu. Tylko trzech zawodników zagrało więcej meczów dla Atletico: Adelardo Rodriguez, Tomas Renones i Enrique Collar. Ale prawdą jest, że nigdy nie powinienem był wziąć odpowiedzialności w tak młodym wieku. Bycie kapitanem to nie tylko noszenie kapitańskiej opaski. Musisz być przykładem dla innych, do tego potrzeba doświadczenia.
Aguilera to jedno, ale nigdy nie miałem czasu, żeby zdobyć doświadczenie. I jeszcze obrót graczy był tak szybki, że w pewnym momencie, po drugim roku, byłem już jednym z graczy, którzy byli tam najdłużej. Na początku oglądałem sposób, w jaki Carlos Aguilera i Santi Denia doprowadzali graczy, ale byłem z nimi tylko dwa lata; byłem w stanie uczyć się od nich tylko krótki czas. To nie było wystarczające.
Inni wielcy gracze, którzy się pojawili, mieli dużo więcej doświadczenia niż ja. Jak mogłem prowadzić takich graczy jak Demetrio Albertini, Diego „Cholo” Simeone, Demis Nikolaidis, Sergi Barjuan czy Leon Franco? Byłem szczęśliwy, że nigdy nie przestali pomagać mi w mojej próbie bycia dobrym kapitanem. Tak bardzo, że zbudowałem lepsze relacje ze starszymi graczami niż ci w moim wieku. Czułem, że muszę schronić się w tej grupie, żeby szukać porad. Wciąż brakuje mi ich towarzystwa, nawet dzisiaj. Aguilera był graczem, który nauczył mnie najwięcej i z upływem czasu realizowałem nawet więcej, niż było to konieczne, ludzie szanują twoją pozycję. Ze względu na skład, który był w Atletico, zostałem zbyt szybko mianowany na kapitana.
W Hiszpanii kapitan jest na pierwszym miejscu wszystkiego, nawet tego czy klub zapłacił graczom, którzy są w składzie. Każdego dnia jest coś innego do załatwienia. W Anglii rzeczy są trudne; jest wiele struktur, więcej porządku. Każdy klub ma odpowiednie osoby, które dbają o zawodników i pozwalają im martwić się tylko o jedną rzecz: grę. To było coś, co zauważyłem od razu, gdy przyjechałem do Liverpoolu. Struktura, która jest utworzona wokół graczy zaskoczyła mnie; klub dba o szczegóły, kapitan, aby złagodzić presję bierze ją na swoje barki, dba o ciebie, czujesz się mile widziany. Próbują ci pomagać i dawać przykład. I rzeczywiście zauważyłem to na treningach: Gerrard i Carragher, jako przykład, są zawsze jako pierwsi do zrobienia zadania, ich postawa stanowi wzór do naśladowania. Ich entuzjazm jest zaraźliwy, ich podejście przynosi intensywność i poświęcenie do wszystkiego, co robimy… jeśli oddają wszystko, nie masz wyboru jak również oddać wszystko. Razem biorą odpowiedzialność za kierowanie zespołem, są świetni, uzupełniają się nawzajem. I chociaż są niekwestionowalnymi przywódcami, nikt nie jest o nich zazdrosny.
Kiedy przyjechałem, powiedziano mi jak Gerrard stał się kapitanem. Stało się to, kiedy Rafa Benitez został trenerem. W tym czasie spojrzał na Samiego Hyypię, który był kapitanem, ale Rafa zwrócił się do składu, łącznie z Samim, który powinien nim być i postanowili, że to był czas, aby dać Gerrardowi opaskę. Nie było znaczenia, że nie był graczem, który był najdłużej; liczyły się jego zdolności przywódcze oraz fakt, że skład szukał w nim inspiracji. Nie zawsze patrzy się na to, kto jest w klubie najdłużej; patrzy się, kto jest najlepiej zaopatrzony, żeby kierować drużyną, przy wsparciu reszty składu.
To jest dobry czas, żeby powiedzieć coś o Hyypii – bez wątpienia jeden z najlepszych podstaw drużyny, którego kiedykolwiek miałem. Dziesięciu na dziesięciu powie, że jest i graczem, i człowiekiem. Wszyscy go kochają. On nigdy się nie skarżył, nie dąsał się, nigdy nie słyszałeś odpowiedniego słowa od niego. Naprawdę go podziwiam. W czasie sesji treningowej, kiedy robiliśmy przerwy i kończyliśmy ćwiczenia, dziewięćdziesiąt procent jego strzałów trwało. Zacząłem nazywać go ‘the Matador’, po hiszpańsku; teraz on mówi tak na mnie. Powiedziałem mu, kiedy miał grać swój ostatni sezon jako profesjonalny gracz, ponieważ on nigdy nie pudłował. Ale kiedy powiedziałem, on tylko spojrzał na mnie i powiedział: „Nie, ty jesteś Matadorem”.
Jamie, ‘Carra’, jest futbolowym szaleńcem. Przypomina mi bardzo „Cholo” Simeone’a, ponieważ on zawsze myśli o grze, jak ją poprawić. Jestem pewien, że pewnego dnia będzie menadżerem Liverpoolu. Śledzi inne ligi, również łącznie z La Liga. Zawsze pyta o rzeczy związane z hiszpańskim futbolem. Kiedy ma czas wolny, ogląda piłkę nożną cały dzień, każdego dnia. Na boisku jest silną osobowością; jest rozszerzeniem Beniteza, nigdy nie pozwala na relaks, nawet przez moment, jest zawsze na szczycie najbardziej wymagających. Jest bardzo rozmowny, szybko zdobywa graczy. Traktuje twój sposób, zachowanie, wysiłek. Jak działa na mnie? Myślę, że mnie lubi. Podziwiam Stevena Gerrarda, ponieważ wiem ile ciśnienia ma podczas życia każdego dnia. Wszyscy rozmawiamy o nim w każdym czasie – w szatni, w barach, na stadionie. Z własnego doświadczenia wiem jak trudno jest zachować dobry humor u wszystkich, ale on jest pod presją na innym poziomie, niż ja w czasie życia, ponieważ Liverpool jest ogromny klubem.
Kiedy jesteś kapitanem, wiesz, że wszyscy mówią o tobie. Możesz to czuć, zwłaszcza gdy sprawy idą źle. Gerrard musi stawić temu czoła każdego dnia, oczekiwania, które go otaczają sprawiają, że radzi sobie z tym jeszcze bardziej imponująco. On jest zawsze pod mikroskopem i ludzie zawsze oczekują od niego, że będzie liderem, że podniesie zespół na własną rękę. Jest przykładem dla wszystkich, którzy kiedykolwiek znajdą się w takiej sytuacji. To niesamowite, co znosi i ile dzieje się wokół niego każdego dnia.
Bardzo chciałbym być pewnego dnia kapitanem, ponieważ myślę, że miałbym najlepszą rolę w modelu Stevenie Gerrardzie. W Liverpoolu on jest niezastąpiony. Każdy wielki klub ma posiadacza standardu, rodzinny talent, kogoś który przez całe życie zaangażował się w te sprawy. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale on jest zawsze tutaj. To on i dziesięciu innych. On ma wszystko po swojej stronie. W Liverpoolu to Steven Gerrard. Nawet nie mogę sobie wyobrazić miejsca bez niego.
Ma również wszystko to, co powinien mieć piłkarz: osobowość, regularność, wzrost, kontrolę, moc, siłę, agresję, intensywność, on nigdy nie znika… może grać gdziekolwiek i w każdy sposób. Gdziekolwiek go ustawisz, wykona to. Strzela gole, ciężko pracuje, jest szybki, niezmordowany. Jest urodzonym przywódcą i najbardziej konsekwentnym zawodnikiem na świecie. Jedyną rzeczą, której brakuje mu w jego CV jest tytuł Premier League i międzynarodowa nagroda Złotej Piłki lub najlepszego gracza na świecie według FIFA, jestem pewien, że szybko wygra jedną z tych rzeczy. Nie ma wątpliwości, że na to zasługuje. Każdy trener chciałby mieć go w składzie. Trudno ludziom go osądzić jak dobry jest, ponieważ on wciąż gra, ale pewnego dnia będzie uznany jednym z najlepszych graczy w historii klubu. I, nie można zapomnieć, on ma Liverpool też na wskroś: jest lokalnym chłopcem, który wpadł w szeregi klubu.
Fakt sprawia, że jego osiągnięcia są tym bardziej imponujące dla mnie. Dla każdego scoursera dostać się do pierwszego składu Liverpoolu jest niezwykle trudne. Dla dzieci w młodych zespołach to trudne, ponieważ idą prosto do Premier League, bez gry w Championship, League One czy League Two najpierw. Nie ma odskoczni. Myślę, że potrzebują najpierw możliwość konkurowania na niższym poziomie, a nie tylko w Lidze Rezerw, ponieważ w przeciwnym razie to zbyt duży skok, jeśli chodzi o próby wprowadzenia go do gry w pierwszym zespole. Zespół Młodzieży uczy się od pierwszego zespołu, do którego ma wgląd; poznają wartość klubu i piłkarzy, którzy reprezentują go na przestrzeni lat. Może dlatego Steven i Carra nie mogli mi powiedzieć, co oznacza Liverpool; mogłem zobaczyć to w ich grze.
Steven nie musi krzyczeć i wrzeszczeć na boisku, żeby być liderem. Prowadzi przez przykład w jaki gra – droga, jaką hodował w sobie przez lata. Jest bez wątpienia jednym z najlepszych graczy, z którymi kiedykolwiek grałem. Ma wszystko. Nasi kapitanowie są symbolami klubu: popierali zespół będąc dziećmi, pocili się dla gry podczas bycia w Akademii, walczyli, pogodzili się już z presją gry o swoją przyszłość, dostali się do pierwszego zespołu i noszą kapitańskie opaski na Anfield. Starałem się wchłonąć wszystko, co mogłem z klubu i miasta, aby zrozumieć dokładnie gdzie jestem, z ich powodu. Jest jedna rzecz, która inspiruje mnie w Carragherze i Gerrardzie, jedna rzecz, która wyróżnia się jako klucz sposobu w jaki grają – ich zaangażowanie.
Jeśli jest jedna rzecz, którą bym dodał, która była w mojej karierze, to klub jednego człowieka. Steven, tak jak jest – podpisał nowy kontrakt, co oznacza, że będzie widział swoje dni w Liverpoolu, gdzie wszystko się dla niego zaczęło. Tak jak Raul, Carles Puyol, Paolo Maldini i Francesco Totti – ludzie, którzy ze względu na wszystko są za swoimi klubami. Nie wiedzą jakimi szczęściarzami są, będąc w stanie wygrywać ze swoją drużyną. Zrobili wszystko, wygrali trofea, byli kapitanami ich dzieła… Moje umiejętności zatrzymały się na poziomie Atletico Madryt, co zmusiło mnie do próby spełnienia moich marzeń. Wiedziałem, do którego klubu chcę iść i dokonałem właściwego wyboru. Na szczęście dla mnie, nie gorzkie, fani Atletico, którzy nie rozumieli mojej decyzji w tym momencie uświadomili sobie, dlaczego musiałem odejść. Wpływ do wszystkich, aby zobaczyć: rok po odejściu, po zagraniu jednego sezonu w Anglii, mój profil zmienił się całkowicie. I rok po przyjeździe, mój telefon komórkowy nadal zawiera dwie wiadomości, które przyszły do mnie pierwszego dnia w Liverpoolu. Najcieplejsze powitanie od Stevena i Carry.

1 komentarz:

  1. Super. Fajnie, ze udostępniłaś rozdziały z jego książki. Przynajmniej mogę poczytać, bo nie posiadam. Niestety. :(

    OdpowiedzUsuń