poniedziałek, 5 listopada 2012

Biografia - Rozdział II: Dlaczego jestem atlético?




To było chłodne zimowe popołudnie, niedługo po świętach Bożego Narodzenia. Jedliśmy w Dehesa de la Villa na przedmieściach Madrytu, gdzie mieszkali moi dziadkowie, kiedy podczas posiłku ktoś zaproponował: „Może pójdziemy i zobaczymy grę Atletico?”.
Grali w domu przeciwko Composteli. Graliśmy doskonale, było to połączenie zaangażowania dla białych i czerwonych barw Atletico, przeciwko innemu zespołowi domowemu – mój tata jest z małej wsi niedaleko Santiago de Compostela w Galicji na północy Hiszpanii. Mój dziadek Eulalio i mój tata zaczęli rozmawiać o tym, wiedziałem to, siedziałem z tyłu samochodu osobowego, kierowaliśmy się na brzeg rzeki Manzanares do dzielnicy La Arganzuela, gdzie stoi Vicente Calderon.
To nie był zwykły dzień dla mnie. To był pierwszy raz, kiedy widziałem Atletico Madryt na żywo. Razem z moim dziadkiem, który był moją inspiracją, jeżeli chodzi o kibicowanie Atletico i ojcem kupiliśmy trzy bilety. Wszystko zaczęło się o 17:00 15 stycznia 1995 roku, a skończyło się 1:1. Abadia otworzył wynik dla Composteli, a „Pociąg” Valencia, nasz kolumbijski środkowy napastnik, wyrównał. Pamiętam oglądanie Caminero, Simeone’a, Solozabala i Lopeza, graczy, którzy przyczynili się do tworzenia podwójnej historii w następnym sezonie.
Nie byłem uzależniony od meczów, kiedy opuszczałem stadion. Było zimno, nie było wielu emocji i nie pomogła nawet wspaniała atmosfera na trybunach. Remis oznaczał, że wyszedłem tak jak przyszedłem, bez niczego więcej.
Jednak z każdym dniem czułem się szczęśliwszy, że wybrałem Atletico. Tak szybko stałem się częścią atletico jak mój dziadek. Czułem to. I tak jak widziałem moją pierwszą grę w wieku dziesięciu lat, kilka miesięcy później, w lipcu 1995 roku, to moja pierwsza próba do gry dla nich, wcześniej grałem w zespole Rayo 13 w Fuenlabradzie.
Po zapisaniu się i zakwalifikowaniu do badań, poszedłem wraz z moim ojcem i bratem Isra. Wszystko odbyło się na żwirze, w Parque de las Cruces w sąsiedztwie Las Aguilas na południu miasta. To było słoneczne popołudnie, sobota 15:00. Mój ojciec był tam wcześniej w ciągu dnia, aby upewnić się czy nie zgubi się w trakcie jazdy, udało nam się być kilka godzin wcześniej.
Próba składała się z gry jedenastu graczy po jednej stronie, mecz był podzielony na dwie dwudziestominutowe części. Było dużo dzieciaków, ale niedużo czasu. To nie był idealny sposób na udowodnienie swoich możliwości, ale wszystko poszło dobrze. Strzeliłem wiele bramek i byłem bardzo zadowolony z tego, co zaprezentowałem. Wśród osób, które wybierały dzieci było wiele legend klubu, mężczyzn, którzy spędzili lata na treningach jak Victor Peligros i Manolo Brinas. Na końcu zawodów, powiedzieli, że dzieci, które zostaną wybrane znajdą się na liście zaprezentowane na Vicente Calderon w połowie sierpnia. To nie było coś, co było moją obsesją. Nie sądzę, że w tym wieku są rzeczy, które cię przerażają. Jeśli nie zostałbym wybrany, wróciłbym do gry na swoim podwórku szczęśliwy, że tam byłem.
Byliśmy na rodzinnych wakacjach w Galicji, co oznaczało, że nie mogłem iść zobaczyć, czy zostałem wybrany. Mój tata zdecydował się zadzwonić do klubu, aby dowiedzieć się. Był tym, który przekazał mi dobrą nowinę, o której nigdy by nie pomyślał.
„Wybrano cię” powiedział z kamienną miną. „Wybrali szóstkę dzieci i jesteś wśród nich. Musisz jechać do Colegio Amoros w pierwszym tygodniu września, na kolejną próbę, aby potwierdzić swoje umiejętności”.
To właśnie tam, blisko boiska, gdzie odbyła się pierwsza próba, spotkałem „profesora” Brinasa po raz drugi. On później odegrał wielką rolę w moim dalszym rozwoju. W drugiej próbie również zagrałem dobrze i w wieku jedenastu lat przystąpiłem do młodego zespołu Atletico Madryt, znanego w Hiszpanii pod nazwą alvin – poniżej dwunastego roku życia. Moim pierwszym trenerem był Manolo Rangel.
We wrześniu 1995 roku zrobiłem ogromny postęp: od gry w piłkę nożną w lokalnej drużynie w Fuenlabradzie Rayo 13 do wyjazdu do Belgii na międzynarodowy turniej z Atletico Madryt. Byłem zdenerwowany, poszedłem z moją mamą kupić nową torbę na wyjazd do Brukseli. Byłem przyzwyczajony, że po treningu wracałem do domu pod prysznic. W Atletico te rzeczy były bardziej zorganizowane. Wszystko się zmieniło. Wyjazd na ten turniej był moją pierwszą w historii grą z dala od domu. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałem nigdzie bez moich rodziców i nigdy wcześniej nie byłem za granicą. Przed wylotem wziąłem dni wolne od szkoły, aby później grać w piłkę przeciwko Anderlechtowi, Feyenoordowi i Borussi Dortmund. Po powrocie mieliśmy trzy tygodnie treningów na boisku Orcasitas na południu Madrytu, w pobliżu Usera, aby wkrótce rozgrywać mecze w każdą sobotę. Miałem marzenia.
Przed przystąpieniem do Atletico, w zimne popołudnie na Calderon, zdecydowałem, że czerwień i biel to moje kolory. Kiedy jesteś dzieckiem, bierzesz przykład z rodziców; grasz z nimi, kibicujesz ich zespołowi. Idziesz za nimi, za ich piłkarską wiarą. Jeśli twoi rodzice nie mają ulubionej drużyny, wybór może być trudny – o ile znajdziesz swojego idola, który pomoże ci zdecydować, który jest gwiazdą drużyny, osobą do naśladowania. Kiedy miałem siedem lat, nie wiedziałem jeszcze, który klub powinien być moim klubem. W szkole większa część osób kibicowała Realowi Madryt, to było coś, na co najbardziej narzekał mój dziadek Eulalio. Wyjaśnił mi cierpliwie, po prostu o co chodzi w atletico. Powiedział mi o specjalnym uczuciu osób, którzy otaczają klub. Nie powiedział mi o zawodnikach; to, co powiedział mi o noszeniu herbu Atletico Madryt z niedźwiedziem i drzewem truskawkowym, symbolizującym miasto. Powiedział mi o wartościach, które reprezentował klub przez 100 lat historii: o ciężkiej pracy, pokorze, poświęceniu i pokonywaniu przeciwności losu: o sprzeciwie do Realu Madryt, miejscowego futbolowego giganta.
Atletico jest również wielkim klubem – ale z innych powodów. Atletico odpowiada stałej walce, będąc tam nigdy nie wolno się poddawać, zawsze trzeba walczyć do końca. Jest osamotnione w walce przeciwko władzy. Dlatego mój dziadek zawsze będzie atletico. Dlatego ja będę również.
My, fani Atletico, mamy świadomość, że istnieje ogromna różnica pomiędzy dwoma wielkimi klubami w Madrycie. Real Madryt jest najlepszym klubem dwudziestego wieku, życie w ich cieniu jest niezwykle trudne. Ale jestem dumny ze wspierania Atleti. To jest ciężkie, ponieważ nie możesz się cieszyć z sukcesów, ale to droga, którą wybrałem. I nigdy nie miałem wątpliwości. Zawsze byłem zaangażowany. Nasze sukcesy są nasze i tylko nasze, musimy zrobić wszystko sami, to uczyni je jeszcze bardziej realnymi.
Nie obchodziło mnie to, że byłem otoczony przez fanów Realu Madryt. Wtedy było nas dwóch przeciwko reszcie: ja i fan Espanyolu, przeciwko 28 Madrytczykom. Mówiliśmy: co z tego? Nie byłoby innej gry, chcieliśmy wygrać. To nie był tylko Real Madryt: mimo wpływów ojca odwróciłem się od Deportivo La Coruna. Były to lata „SuperDeport”, kiedy Deportivo było najważniejszą drużyną w Galicji i jednym z większych w Hiszpanii z trenerem Arsenio Iglesiasem i takimi graczami jak Brazylijczycy Bebeto i Mauro Silva oraz Liano, Franem, Manjarinem, Aldaną i Djukiciem. Założyłem koszulkę Deportivo, kiedy miałem dziewięć lat, ale wiedziałem, że moje kolory to czerwień i biel, nie niebieski i biały.
Mój pierwszy rok w klubie był cudowny. Nie tylko dlatego, że grałem w Atletico, cieszyłem się ze sporego sukcesu, pierwszej drużyny również. Radomin Antić osiągnął historię dwukrotnie: wygrywając Copa del Rey, hiszpański odpowiednik FA Cup po pokonaniu Barcelony i ligę, pokonując Albacete na Calderon w ostatnim dniu sezonu. Wszystkim młodym graczom zespołu dano bilet na mecz i spotkali się na stadionie. Mój tata zaparkował samochód około dwadzieścia minut przed meczem – każdy, kto był wie, że im bliżej Calderon, tym jazda jest coraz bardziej niemożliwa – pójście na stadion było emocjonujące. Wszystko było bardzo ekscytujące. Było czuć nadzieję w powietrzu, zakładałeś szaliki i koszulki, kupowałeś napoje, słodycze, orzeszki i crips. Można było czuć, że to będzie wyjątkowy wieczór.
Nie jest łatwo przebić się do pierwszego składu. Z tych dzieciaków, które zaczynały ze mną w Atletico, tylko Manu del Moral, który teraz jest w Getafe, Molinaro, który gra dla Majorki i będący w Sportingu Gijon Raul Camara grają w pierwszej lidze. Z upływem czasu zdajesz sobie sprawę jak ważną rzeczą jest posiadanie trenera, który naprawdę uwierzy w młodych zawodników, ma do nich cierpliwość, zadzwoni do nich, jeżeli dostaną szansę. To pomaga mieć media po swojej stronie, są gotowi wspierać cię, kiedy zaczynasz, kiedy nie masz jeszcze wielkiego nazwiska. Ciśnienie otaczające klub staje się trudne dla graczy drużyny juniorskiej, którzy chcą mieć czas na zabawę. Najlepiej dla klubów zarejestrować najlepszych do pierwszego zespołu i powoli wprowadzać ich do drużyny. Prawda jest taka, że kluby często zwracają się do wychowanków, kiedy sprawy źle się układają. Lepiej zwrócić się do drużyn młodzieżowych, kiedy wszystko idzie dobrze, dać im szansę na rozwój, ale dzieje się to rzadko. Jeśli wszystko idzie dobrze, niewiele potrzeba, do połączenia pierwszego składu z młodzieżą. Jeśli Atletico Madryt nie byłoby w drugiej lidze, jestem pewien, że trudniej byłoby mi dostać szansę.
Istnieje bardzo dużo utalentowanych dzieci w Anglii, myślę, że będą bardziej skuteczne w silnej lidze rezerw. W Liverpoolu mamy dwa doskonałe przykłady: Steven Gerrard i Jamie Carragher, którzy przesunęli się od klubu aż do reprezentacji Anglii. Istnieją też inne: Wayne Rooney, który zaczynał w Evertonie, Giggs i Beckham w Manchesterze United i John Terry w Chelsea. Największe kluby inwestują coraz więcej w akademie, bo wiedzą, że jednej rzeczy nie można kupić: zaangażowania tych graczy, którzy w klubie są już od dzieciństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz