czwartek, 29 listopada 2012

Defoe: Fernando musi wrzucić na luz.



Coraz większa krytyka Fernando Torresa skłoniła piłkarza Tottenhamu, Jermaina Defoe do udzielenia rady swojemu odpowiednikowi. Według niego, hiszpański piłkarz chcąc wrócić do strzelania goli powinien potraktować Premier League jak 'szkolne podwórko'.

W obecnym sezonie Torres rozegrał 21 spotkań w których strzelił siedem goli. Ogółem od swojej przeprowadzki do Chelsea zdobył piętnaście bramek.Jermain Defoe wcale nie dziwi się tak słabym statystykom Hiszpana i w przeciwieństwie do wielu specjalistów, którzy mają nadzieję, że skuteczność Fernando wzrośnie dzięki sprowadzeniu na Stamford Bridge Rafaela Beniteza uważa, że snajper przede wszystkim powinien zaufać swojemu instynktowi.

Ludzie położyli tak wielką presję na Torresie, że odebrali mu możliwość relaksu i radości z gry w piłkę. Ciśnienie jest w każdym meczu, jaki rozgrywasz - to coś, co jest normalną rzeczą w naszym fachu, jednak warto czasem podejść do kolejnego spotkania w sposób, jaki byś to robił jako uczniak - powiedział Defoe.

Bosnich: Rafa, zapomnij o Torresie.




Były bramkarz Chelsea Mark Bosnich zaapelował do Rafaela Beniteza o to, aby nie próbował budować przejętego zespołu wokół Fernando Torresa. Australijczyk namawia trenera do większego zaufania dla ofensywnego tria londyńczyków: Oscara, Maty i Hazarda.

Myślę, że Rafa szuka większej solidności w defensywie, ale jak można odsunąć od jedenastki Juana Matę, który był najlepszym piłkarzem Chelsea w poprzednim sezonie? Przecież to hamuje kreatywność całego zespołu - komentuje wczorajszy remis z Fulham Bosnich.

Wiem, że Benitez miał w przeszłości świetne relacje z Torresem a wszyscy zdajemy sobie sprawę z trudności Fernando po przeprowadzce do Chelsea. Myślę, że nie ma co skupiać się tylko na jego osobie. Należy skupić się na trzech najbardziej kreatywnych graczach tego zespołu: Oscarze, Hazardzie i Macie, użyć ich lepiej niż w dwóch ostatnich spotkaniach, zwłaszcza jeśli Chelsea chce jeszcze myśleć o możliwości walki o trofeum Premier League.

środa, 28 listopada 2012

Grant wierzy w powrót formy Torresa.



Były szkoleniowiec Chelsea Avram Grant jest zdania, że skreślany przez wielu Fernando Torres ma jeszcze szansę zabłysnąć na Stamford Bridge. 

Wszystko tak naprawdę zależy, czego chce sam Fernando. On po prostu musi zacząć wykonywać swoją pracę. Torres pojawia się wszędzie za wyjątkiem pola karnego, w którym powinien pokazać swoją siłę. To nie jest dla niego łatwy okres, ale taki czas może zdarzyć się każdemu - mówi Avram Grant.

Podobne rzeczy spotykały i Didiera Drogbę i innych piłkarzy. Fernando to wciąż świetny piłkarz i znakomity wykończeniowiec akcji, ale musi skoncentrować się na swoich mocnych stronach. Nie sądzę, aby piłkarz mógł zmienić się tak bardzo w ciągu kilku lat. On nadal ma jakość, jednak potrzebuje popracować nad psychologiczną częścią samego siebie - kończy Izraelczyk.

wtorek, 27 listopada 2012

Był raz sobie El Nino...



Fernando Jose Torres Sanz albo po prostu 'El Nino' - przez jednych uważany za genialne dziecko hiszpańskiej piłki, wzór do naśladowania a przez innych uznawany za zdrajce, piłkarza niespełnionego...

Te skrajne opinie sprawiają że jest on bardzo wyrazistym typem piłkarza. Czy jest w formie czy nie zawsze skupia na sobie uwagę czy to mediów czy kibiców. Przez jednych uwielbiany przez innych szkalowany. Nie jest to taki typ piłkarza jak chociażby Zlatan Ibrahimović, Mario Balotelli, czy John Terry którzy są raczej kimś w rodzaju celebrytów. Swój wizerunek nakreślają oni nie tylko poprzez swoją świetną grę ale i wybryki czy to na boisku czy poza nim.

Fernando to inny typ człowieka. Rozwody, używki, burdy? Nic z tych rzeczy. Swoją przyszłą żonę Olallę poznał w wieku... 8 lat. Ze ślubem wstrzymali się jeszcze kolejnych 17 lat. Mają dwójkę dzieci 3 letnią Norę i o rok młodszego Leo. Ich imiona zresztą wytatuował sobie na swoim ciele.
Nie są to jednak jedyne tatuaże które posiada Hiszpan. Jest tam tez m.in. data jego pierwszego pocałunku z Olallą, numer "9", czy własne imię w języku... tolkienowskich elfów - tak tak - Nando jest fanem Tolkiena.

torres

"... Był raz sobie taki piłkarz co się Fernando Torres zwał, dla jednych w kiepskości trwał dla innych bożyszczem być miał... BYŁ...".
Zinedine Zidane, Ronaldo Luis Nazario de Lima, Romario, Batistuta - każdy z nich wielki, każdy z nich też kiedyś miał gorsze chwile, okres totalnego nieładu i składu, ale potrafili wrócić w glorii chwały i cieszyli publikę swoją grą...i na tym mógłbym zakończyć ale nie mogę tego zrobić, nie potrafiłbym. Jak setki tysięcy fanów tego talentu na całym świecie wierzę że ta karta historii nie zmierza ku końcowi, wierzę że jest to jej jakaś część, część bez której ta całość którą będziemy wspominać za 10 czy 15 lat bez tego słabszego okresu w jego karierze nie miałaby już takiego smaku.

Cofnijmy się jednak do roku 1989...
Mały Torres ma 5 lat. Rodzice Flori i Jose zaprowadzają go na trening do zespołu Parque 84... stanął pomiędzy słupkami i kto wie jakby potoczyły się dalej losy małego Nando gdyby nie feralny wypadek podczas którego to stracił kilka zębów. Wraz z nimi "wybił" też sobie (na szczęście) pozycję goalkeepera.
Porzucił rękawice i powędrował na drugi koniec boiska do ataku. Zaczął grać w futsalowym zespole Mario's Holland, potem było jeszcze Rayo 13 aż został wypatrzony przez Atletico Madryt. Trafił tam w wieku 11 lat.

Jego talent zaczął przywdziewać coraz to bardziej wyraziste kolory. Błyskawicznie przedzierał się przez kolejne szczeble wiekowe klubu z Madrytu. Jego gra i talent sprawiły że stał się jednym z największych diamencików piłkarskich w europie. Zaczęły się nim interesować największe hiszpańskie kluby na czele z Realem Madryt i Valencią jednak miłość do Atletico którą zaszczepił w nim jego dziadek sprawiała iż nie kwapił się on do przywdziania innych barw klubowych.

Przedzierał się poprzez kolejne grupy kadr młodzieżowych reprezentacji swojego kraju. W każdej był jej liderem. W Primera Division zadebiutował w wieku 17 lat, w pierwszej reprezentacji w wieku 19 lat. Obwieszczony jako "cudowne dziecko hiszpańskiej piłki" stał się jedną z największych gwiazd nie tylko europejskiego ale i światowego futbolu. Zbierał żniwa w postaci tytułów i medali, osiągnięć zarówno indywidualnych jak i zespołowych, klubowych i reprezentacyjnych.

Interesowały się nim największe marki europejskiej piłki. Ostatecznie transfer udało się sfinalizować Liverpoolowi. O tym jak bardzo pożądanym piłkarzem był w ów czasach Torres może świadczyć kwota transferu - 25 milionów funtów + nie byle kto bo... Luis Garcia.

torres

O ile z tych 25 milionów klub z Madrytu mógł być zadowolony o tyle z Luisa już nieco mniej. Zaledwie 2 gole w 49 meczach w hiszpańskiej lidze respektu budzić raczej nie mogły. Zgoła odmienne odczucia mogli mieć fani Liverpoolu. Nawet najbardziej sceptyczni znawcy którzy uważali iż zarząd klubu z zachodniego wybrzeża północnej Anglii "przesolił te zupę" patrzyli jak rozkwita przyszła legenda klubu z Anfield. Z miejsca stał się siłą napędową drużyny. Strzelał, podawał, zachwycał swą grą wszystkich.

W pierwszym sezonie strzelił na boiskach Premier League 24 bramki w 33 meczach co było wynikiem niebywałym. W każdy kolejnym sezonie tylko utwierdzał w tym że jest napastnikiem kompletnym. Zmysł i instynkt strzelecki sprawiały że nawet najlepsi bramkarze musieli wyjmować częściej piłkę z siatki niż zazwyczaj. Fenomenalnie układała się jego współpraca z Xabi Alonso i Gerrardem. Mimo iż od wielu sezonów pokazywał swoją wielkość jak sam wspominał osoba Rafaela Beniteza miała wielki wpływ na jego poprawę umiejętności, rozwój i pewność siebie potrzebną do zaaklimatyzowania w nowym otoczeniu. Swą grą czarował i pewnie czarowałby nadal gdyby nie ...feralny 13 stycznia 2010. Wielu uważa ten dzień jako początek końca Torresa. Kontuzja kolana którą się wtedy nabawił wyeliminowała go z gry na kilka tygodni.

Rok później doszło do jednej z największych transakcji w historii piłki nożnej. Za sumę opiewającą na około 58 milionów euro przeszedł do Chelsea 
Londyn. Tym razem już jako gwiazda, piłkarz światowego formatu.
Dla kibiców z Liverpoolu od bohatera jego akcje powędrowały do mniej niż zera. Krytykowali go byli koledzy klubowi, kibice Liverpoolu palili koszulki z jego nazwiskiem, a nawet grożono mu śmiercią. 

Zaistniała sytuacja, ciężar tych milionów zarzucona na jego barkach, niewyleczona kontuzja. Wszystkie te aspekty na pewno nie mogły ułatwić aklimatyzacji w nowym klubie. 
Na śniadanie od razu mecz z byłym klubem. Do tej pory zastanawiam się jakby się wszystko potoczyło gdyby El Nino wykorzystał sytuację którą miał niemalże po kilku chwilach od pierwszego gwizdka sędziego... nie udało się.

torres

Kolejne mecze kończyły się podobnie, dobra gra nie przekładała się jednak na bramki. Pętla się zaciskała, media zaczęły liczyć mu minuty bez bramki, wypominać każdą sytuację, każde złe przyjęcie piłki... nawet tytuł króla strzelców Mistrzostw Europy w 2012 roku nie zaspokoił oczekiwań.
Sytuacja zaczęła się robić co raz bardziej patowa. Torresowi brakowało ewidentnie kogoś takiego jak Xabi Alonso, Gerrard w Liverpoolu czy wcześniej Diego Simeone, Nano w Atletico Madryt - kreatorów którzy prostopadłymi podaniami otwierali mu drogę do bramki.

Sytuacja ta zmieniła się dopiero w tym sezonie. Z drużyny odszedł Drogba, Juan Mata otrzymał posiłki w postaci: Edena Hazarda i Oscara. Trio londyńskich armat "MAZACAR" co raz mocniej się zazębia, można więc liczyć iż będą oni niszczyć mury obronne każdego rywala, co pod okiem Beniteza skrzętnie będzie potrafił wykorzystywać El Nino. W końcu to pod wodzą Rafy Nando rozwinął w pełni skrzydła. 

Mam nadzieję że nowy stary trener Torresa poukłada grę Chelsea i doprowadzi do tego iż te utrącone skrzydła znowu pozwolą El Nino
latać...


felieton autorstwa matheo88

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rafa: Nie buduję zespołu wokół Fernando.



Pierwszy mecz Rafaela Beniteza w roli szkoleniowca Chelsea nie przyniósł przełamania Fernando Torresa. Napastnik ponownie zakończył spotkanie z zerowym kontem, ale nowy szkoleniowiec obarczył za taki stan rzeczy zbyt mało podań, jakie otrzymał snajper.

Torres bardzo się starał, miał swoją szansę, ale zespół powinien bardziej mu pomagać. Każdy z nas powinien to robić, ponieważ jeśli będziemy tworzyli więcej szans on będzie strzelał bramki. Nie możesz od napastnika oczekiwać tworzenia sobie sytuacji na własną rękę, musimy dać mu więcej sytuacji dla Fernando i reszty ofensywnych graczy - broni rodaka Benitez.

Nie chcę budować zespołu wokół Fernando, chcę go budować wokół napastnika, drugiego napastnika i skrzydłowych. Skoro napastnikiem obecnie jest Torres, to twórzmy jemu sytuacje. Jeśli będzie nim Sturridge czy Moses, zrobimy to dla nich - ciągnie trener.

Nie jestem szczęśliwy widząc, ze mieliśmy tylko jeden strzał w światło bramki. Obrońcy pokazali solidny występ, ale zespół nie łączył się z drugą linią pomocników tak jak tego chciałem. To coś co powinniśmy poprawić.

Benitez wytłumaczył się również z posadzenia na ławce rezerwowych Gary'ego Cahilla i ściągnięcia z boiska Edena Hazarda.

Cahill miał lekką gorączkę, mam nadzieję że za dzień dwa będzie z nim w porządku. Hazard? Potrzebowaliśmy świeżych nóg i innego podejścia, stąd na boisku pojawił się w roli skrzydłowego Moses. Chcemy tworzyć sobie szanse na gole i strzelać bramki - taki był powód tej zmiany.

niedziela, 25 listopada 2012

Kariera Fernando Torres. - Film.





Autor:

Benitez: "Nie będę skupiał się wyłącznie na Fernando"

 
 
Rafael Benitez, który po raz drugi będzie opiekować się Fernando Torresem w swojej karierze menedżerskiej powiedział, że jeżeli napastnik ma strzelać więcej bramek, to jego koledzy z boiska muszą dawać mu częściej szanse na kreowanie sytuacji podbramkowych.
52-latek postanowił stanąć w obronie "El Nino", który jest mocno krytykowany za niski dorobek bramkowy nie tylko w tym sezonie, ale i podczas jego ogólnego pobytu na Stamford Bridge. Przypomnijmy, Torres został sprowadzony do Chelsea z Liverpoolu za 50 mln funtów w styczniu 2011 roku.
 
Fernando będzie już pod wodzą trzeciego trenera w obecnym zespole. Jednakże tym razem menedżerem został człowiek, który jest mu dobrze znany i to właśnie pod jego wodzą napastnik strzelał najwięcej goli w swojej karierze. Niektórzy mówią, że jeżeli nie Benitez, to już nikt nie będzie w stanie mu pomóc.
Rafa ukazał swoje przekonanie co do tego, że jemu będzie "łatwiej" porozumiewać się z Torresem w porównaniu do komunikacji z innymi piłkarzami, ponieważ już wcześniej pracowali razem na Anfield.
 
"Futbol jest sportem, gdzie na boisku gra się jedenastoma zawodnikami, jednak czasami ktoś jest na nim dokładnie obserwowany. Jeżeli napastnik nie strzela za dużo, to wtedy być może koledzy z zespołu powinni dawać mu więcej okazji do tego, aby te bramki mógł strzelać." - powiedział Benitez.
"Oczywiście, moją ideą nie jest poprawa gry Fernando, ale całej drużyny. Nie mogę się skupiać wyłącznie na nim. Chelsea posiada także innych, świetnych graczy. Potrzebujemy także innych rzeczy, nie tylko strzelania goli."
 
"Nie potrzebowałem dużo czasu, aby porozmawiać z Fernando. Ja go znam. On mnie również i wiemy, czego szukać. Jednak większość czasu spędziłem z pozostałymi zawodnikami. Fernando jest łatwy do zrozumienia. Wystarczy mu powiedzieć: 'zrób to i tamto', a on odpowie: 'OK.'" - zakończył Rafa.

Mancini: Również staraliśmy się o Torresa.



Szkoleniowiec Manchesteru City Roberto Mancini ujawnił, że również i on starał się o pozyskanie Fernando Torresa. Ostatecznie Hiszpan trafił do Chelsea, zaś 'Citizens' kupili za 27 mln funtów Edena Dzeko.

Dwa lata temu mieliśmy szansę aby go kupić, ale teraz on jest w Chelsea. Nadal twierdzę, że jest to dobry zawodnik. Każdy napastnik może mieć zły okres, ale dla mnie Fernando to zawsze niebezpieczny napastnik - powiedział Roberto Mancini.

Nie wiem, czemu Fernando miał kłopot ze skutecznością po odejściu z Liverpoolu, nadal jednak uważam, że on jest w stanie strzelać bramki. Czasem tak jest, że topowy snajper w ciągu roku staje się innym zawodnikiem - historia futbolu pełna jest takich opowieści, ale przecież on zdobył dla Chelsea kilka ważnych bramek i wygrał Ligę Mistrzów.

Był taki moment, że mogliśmy go kupić przed tym, nim sięgnęliśmy po inne nazwiska, ale jego cena okazała się zbyt wysoka. Myśleliśmy o czterech-pięciu zawodnikach, rozmawialiśmy o nich i podjęliśmy decyzję. Brakowało nam jednego piłkarza o cechach takich, jakie ma Dzeko. On jest silny w powietrzu i tym różni się od Fernando
- dodaje Roberto Mancini.

Rafa: Torres potrzebuje odpowiedniego impulsu.



Mianowanie Rafaela Beniteza na stanowisko szkoleniowca Chelsea powoduje wielkie oczekiwania co do poprawy formy Fernando Torresa. Hiszpan przyznaje, że napastnik powinien być skuteczniejszy, ale zaznacza, że poprawy potrzebuje cały zespół.

Fernando to piłkarz, który potrzebuje kogoś, kto by go wsparł, objął ramieniem. Nie chodzi jednak o samego Fernando, to również kwestia całego zespołu: jeśli cała drużyna się poprawi, wówczas i on będzie grał lepiej - mówi Benitez.

Tak, moim zadaniem jest dowiedzieć się, dlaczego tu nie strzela tylu goli co w Liverpoolu. Może będzie w stanie mu pomóc Hazard, może Mata.

Wszyscy zgadzamy się co do tego, że skład Chelsea jest bardzo silny, mamy tu dobrą jakość ale ja zawsze twierdzę, że piłkarz ma margines do poprawy i jeśli dobrze wykonuje swoją pracę, będzie grał jeszcze lepiej. Nie budowałem Liverpoolu wokół osoby Fernando, ale mieliśmy graczy takich jak Steve Gerrard, którzy mu pomogli. Próbowałem ściągnąć tam Hazarda czując, że może dać coś więcej, ale on miał 19 lat a jego klub żądał dużych pieniędzy. Teraz mam Hazarda tutaj, w Chelsea
- dodaje Rafa.

Rozmawiałem z Torresem, miło było widzieć go ponownie. Wciąż będę z nim rozmawiać. Rozmawiałem również ze starszymi graczami jak Cole, Lampard i Terry. Rozmowa z Johnem była najważniejsza. Jest tutaj od wielu lat i jest kluczową osobą tej drużyny.

Uważam, że Chelsea jest tak samo mocna co Manchester City i United. Zespoły z czołówki są bardzo blisko siebie, ale sporą różnicą jest wiara we własne siły. Być może moi piłkarze będą potrzebowali trochę czasu, aby zrozumieć moje pomysły, ale wówczas staną się z pewnością lepsi. Dla mnie jako menadżera, to bardzo ekscytujące
- kończy Benitez.

Benitez: "Jeśli zespół się poprawi, Fernando na tym skorzysta"

 
 
Tymczasowy trener Chelsea, Rafa Benitez, spotkał się na trzygodzinnej kolacji z właścicelem klubu, Romanem Abramowiczem, w kwestii omówienia różnych spraw klubowych.
Głównym daniem w "menu" tej kolacji był Fernando Torres, w którego Benitez musi znów wprowadzić formę. Co na ten temat ma do powiedzenia Hiszpan?
 
"Fernando to piłkarz, który potrzebuje, by ktoś położył na nim rękę. Nie chodzi tylko o Torresa, a o cały zespół. Jeśli cały zespół się poprawi, na pewno Fernando na tym również skorzysta."
"Wszyscy są zgodni, że mamy silny skład, ale zawsze myślę, że piłkarze mogą się jeszcze poprawić."
"Nie budowałem drużyny w Liverpoolu wokół Torresa. Mieliśmy tam takich graczy jak Steven Gerrard, którzy pomagali Hiszpanowi. Próbowałem wtedy sprowadzić Edena Hazarda, który miał 19 lat, jednak jego klub chciał zbyt dużo pieniędzy. Teraz mam Belga tutaj, w Chelsea."
 
 
"Jedyne co chcę, to zdobycie jak najwięcej trofeów. Właściciel również chce wygrywać - i chce to robić w dobrym stylu. Wie również, że nie zawsze jest to możliwe. Roman to naprawdę szczery i miły człowiek."
 
"Odbyłem już rozmowę z Fernando i uważam, że była ona potrzebna. Zobaczymy czy w przyszłości będą potrzebne jeszcze takie rozmowy. Gadałem również ze starszymi piłkarzami, takimi jak John Terry, Frank Lampard czy Ashley Cole. Rozmowa z Johnem była najważniejsza, ponieważ jest kluczową postacią tej drużyny."
 
Rafa mówi również o tym, że podczas dwóch lat jego nieobecności w świecie futbolu odrzucił około 10-12 ofert z różnych zakątków świata.
 
"Mamy przed sobą jeszcze szanse na zdobycie pięciu pucharów. Jeśli uda nam się je wygrać, to kto wie co będzie dalej."
 
"Podczas moich dwóch lat bez pracodawcy odrzuciłem 10-12 ofert. Niektóre pochodziły z Azji i zapewniały mi duże zarobki. Ja czekałem jednak na taki klub jak Chelsea, silny, pełen piłkarzy młodych i bardziej doświadczonych. To jest idealny zespół."

sobota, 24 listopada 2012

Mancini: W dwa dni Benitez nie obudzi Torresa.



Choć Roberto Mancini uważa, że Fernando Torres ma szansę na poprawę swojej skuteczności pod ręką Rafaela Beniteza, to jednak nie sądzi, aby stało się to już w niedzielę. Właśnie w ten dzień Chelsea podejmie na Stamford Bridge Manchester City.

Rafael Benitez przejął Chelsea tuż po tym, jak zniecierpliwiony brakiem goli Fernando Torresa Roberto Di Matteo wysłał go na ławę rezerwowych.

Uważam Fernando za dobrego napastnika. Czasem, kiedy snajper nie zdobędzie gola w ciągu trzech lub czterech meczów, sytuacja robi się dla niego trudna. Myślę, że jak Chelsea była dobrym zespołem za Roberto Di Matteo, tak będzie dobrą drużyną także i pod ręką Beniteza.

Nie możesz odmienić zawodnika w ciągu dwóch-trzech dni, ale The Blues mają dobrych piłkarzy którzy grali fantastyczną piłkę i byli na szczycie ligi. To będzie dla nas trudny mecz, ale chcemy w niedzielę pokazać dobry futbol
- kończy Roberto Mancini.

Torres przyszedł do Chelsea z niewyleczoną kontuzją?


Dzisiaj chciałabym przedstawić kilka faktów na temat kontuzji Fernando Torresa, niektóre z nich mogą bardzo odmienić sposób patrzenia na bezradność Hiszpana w Chelsea.
Napisałam je w porządku chronologicznym, aby łatwiej było je odczytywać.

Fernando Torres w sezonie 09/10 lwią część czasu spędził w gabinetach lekarskich lecząc wszelakie kontuzje spowodowane natężeniem meczów.
Guillem Balague oraz kilku innych bardzo poważanych dziennikarzy twierdzi że Liverpool wręcz okłamywał Torresa mówiąc o jego stanie zdrowia. Nie chcieli, aby zawodnik udał się na leczenie, ponieważ potrzebowali go na boisku.

We wspomnianym powyżej sezonie Fernando przeszedł dwie skomplikowane operacje kolana, nie czekał jednak zbyt długo po drugiej operacji, ponieważ przygotowywał się bardzo mocno do wyjazdu na Mundial 2010.
 Hiszpania wtedy przegrała swój pierwszy mecz grupowy, Fernando wtedy nie wyszedł w pierwszym składzie. W kolejnym meczu Torres znalazł się w pierwszej jedenastce.
Hiszpan nadal odczuwał dokuczliwy ból jednak gra dla reprezentacji była dla niego ważniejsza niż jakiekolwiek inne sprawy. Występy napastnika jednak nie były zbyt dobre.
Torres nie zaczął meczu finałowego w pierwszym składzie, wszedł jednak w dogrywce. Miał swój udział w strzeleniu złotej bramki Iniesty.
W ostatnich sekundach tego spotkania Hiszpanie wybili piłkę ze swojego pola karnego, trafiła ona do Torresa. Ten wtedy złapał bolesną kontuzję pachwiny.

Liverpool zwolnił Rafę Beniteza, zastąpił go Roy Hodgson a następnie Kenny Dalglish.
31 stycznia Fernando trafił do Chelsea. Zawodnik przez całe okno transferowe domagał się transferu na Stamford Bridge, o czym nie mówił Liverpool. Klub także chciał go sprzedać, jednakże wyczekiwał odpowiedniej oferty.

Sztab medyczny klubu z Anfield Road wiedział że stan kolana Fernando Torresa jest w opłakanym stanie, jednakże nie mówili o tym działaczom Chelsea, ponieważ mogłoby to zniechęcić ich do transferu.
Torres złożył 'transfer request' na początku zimowego okna transferowego, klub jednak poinformował o tym zaledwie 2 dni przed zakończeniem okna. Miało to na celu zyskanie czasu na sprawdzenie Luisa Suareza.

Hiszpan przybył do Chelsea na kilka minut przed północą, klub nie zdążył już zrobić testów medycznych zawodnikowi, których być może by nie przeszedł. Wykonano jedynie pobieżne prześwietlenie które wykazało - "Brak sprawności meczowej".

Po tym jak Fernando wyleciał do Londynu jeden z działaczy Liverpoolu powiedział dokładnie, że liczą się oni z powrotem Hiszpana, gdyż nie ma szans aby przeszedł on testy medyczne.
Torres przybył do Chelsea ze zniszczonym kolanem, o czym klub dowiedział się po dłuższym czasie. Liverpool zachował się nie fair wobec samego zawodnika oraz Chelsea.

Klub ze Stamford Bridge odpowiednio leczy zawodnika, być może już niedługo całkowicie wyleczą kolano Hiszpana. Z każdym miesiącem widać poprawę.

Mniej więcej 10 dni temu, a więc jeszcze przed meczem z Juventusem, Roman Abramowicz zaproponował pracę Rafie Benitezowi. Dowiedział się on też o problemach Fernando Torresa.

Roberto Di Matteo zwolniony przez Torresa?



Roberto Di Matteo wiedział, że jeśli odstawi Fernando Torresa od podstawowego składu to może zaleźć za skórę Romanowi Abramowiczowi.

The Sun ujawnia, że klubowe władze wiedziały o pomyśle włoskiego menedżera, który planował w Turynie osadzić hiszpańskiego napastnika w rezerwie, po słabym spotkaniu w Premier League z WBA.

Di Matteo nawet dostał ostrzeżenie, że jeśli postawi na swoim, to może mieć kłopoty. No i się stało. Torres w rezerwie, bezradna Chelsea poległa 0-3 z Juventusem. Abramowicz okazał się bezwzględny, szybko zwolnił RDM, czyli dziewiątego menedżera w swojej erze na Stamford Bridge, a w jego miejsce powołał Rafaela Beniteza.

52-letni Hiszpan podpisał kontrakt z Chelsea do końca sezonu, bo rosyjski właściciel ma nadzieję, że w przyszłym sezonie jego zespół przejmie ten wyśniony ktoś, a więc Josep Guardiola.

W Anglii spekuluje się, że Benitez objął stery u The Blues tylko przez wzgląd na Torresa, który rozkwitł w Liverpoolu właśnie pod jego okiem. W Chelsea wciąż to cień piłkarza, który w 87 meczach zdobył jedynie 19 bramek.

Ślub Fernando Torresa i Olalli Dominguez.



27 maja o godzinie 14:00 Fernando Torres i Olalla Dominguez wzięli w Madrycie ślub cywilny w urzędzie stanu cywilnego El Escorial. Obecni byli na nim tylko najbliżsi pary. Świadkami na ślubie byli Pepe Reina i jego żona Yolanda Ruiz.

piątek, 23 listopada 2012

Kilka słów z: Fernando Torresem.



Londyn jest jednym z tych miast, w którym możesz znaleźć mieszankę kultur i narodowości z całego świata. Od 2011roku jednak zaczęło pojawiać się coraz to więcej hiszpańskich piłkarzy zasiedlających południowo-zachodnią część stolicy.

Jasne, Chelsea miała już w swojej drużynie Hiszpanów. Albert Ferrer był pierwszym, później dołączył do niego Enrique Del Lucas w 2002 roku, następnie Asier Del Horno zatrzymał się u nas na rok w 2005.
Nowy trend zaczął się od Fernando Torresa, który przybył w styczniowym „deadline day” niespełna 2 lata temu i od tamtego czasu w składzie pojawili się Oriol Romeu, Juan Mata czy nie tak dawno temu Cesar Azpilicueta. Również w sztabie pojawili się tacy Hiszpanie jak dr Paco Biosca, dr Eva Carneiro czy Ivan Ortega.
Cała wspomniana czwórka piłkarzy pojawiła się miesiąc temu na scenie na Stamford Bridge w „An Audience With...” gdzie piłkarze odpowiadali na pytania fanów, wszystko tylko za pomocą języka angielskiego, Hiszpanie nie musieli porozumiewać się ze sobą w swoim języku, co pokazało ich szybką adaptację.
Ta trójka, która przybyła stosunkowo niedawno otwarcie przyznała, że to dzięki Torresowi udało im się tak szybko zaaklimatyzować w Anglii. Jednak w rozmowie z nami skromnie nie uznaje tego za wielki wyczyn.
„Nie, nie jestem żadnym autorytetem!” – śmieje się Torres – „Są pewne rzeczy, których musisz się nauczyć i przyswoić, dzięki czemu będziesz bardziej przydatny dla drużyny i to jest to co tutaj robie, ale nie chcę być liderem, może bardziej kimś z kogo możesz brać przykład jeśli chcesz”
„Wciąż jesteśmy młodzi oraz dobrymi przyjaciółmi. Gram z Juanem w reprezentacji od 2009 roku, kiedy to razem wystąpiliśmy w Pucharze Konfederacji i od tamtego czasu jesteśmy przyjaciółmi. Bardzo się ucieszyłem kiedy przyszedł do Chelsea, a później wspólnie pomagaliśmy Oriolowi i Cesarowi się zaaklimatyzować. Jest też kilka osób ze sztabu, zdaje się, że razem jest nam siedmiu. Dzięki temu każdemu kolejnemu Hiszpanowi będzie łatwiej się tu odnaleźć.”
„Nie ma wśród nas lidera, który odpowiada za resztę. Pomaganie sobie to coś, co każdy z nas powinien robić i na pewno Juan nie musi mi za to dziękować.”
„Pamiętam jak pierwszy raz przybyłem do Liverpoolu, Pepe Reina pomagał mi ze wszystkim i dzięki niemu wszystko stało się łatwiejsze. Kiedy byłem kapitanem w Athletico to ja próbowałem wszystkim pomóc. To są pewne podstawy w footballu - trzeba stworzyć atmosferę, a później grupę przyjaciół. Nie jest to łatwe i nie zawsze się to zdarza, ale trzeba próbować.”
„Tego właśnie nauczyłem się w Madrycie. Dołączyłem do Athletico w wieku 16 lat i nikt w szatni nie chciał ze mną rozmawiać. Nazwali mnie „El Nino” bo nikt nie wiedział jak mam na imię. Nie podobało mi się to i tak nie powinno być, ale szatnia to skomplikowane miejsce zwłaszcza, kiedy znajdują się w niej osoby w różnym wieku i ze wszystkich stron świata.”
„Zostałem kapitanem w wieku 19 lat, a w tej samej drużynie grał Demetrio Albertini, który wygrał 3 razy Ligę Mistrzów i Sergi Barjuan z Barcelony, który wygrał wszystko. Mieli ponad 30 lat.
„A ja byłem dzieciakiem z opaską kapitańską, nie byłem prawdziwym kapitanem, od nich wszystkiego się uczyłem. To oni byli prawdziwymi liderami.”
„Nie jest łatwo przyjść do jakiegoś nowego miejsca i znaleźć swoją pozycję. Możesz mieć wrażenie, że ktoś cię nie lubi albo myślisz, że potrzebujesz nowych przyjaciół. To nie jest łatwe i osobiście tego nie znoszę. A znając to chcesz chronić piłkarzy, którzy są osamotnieni.”
„Na ogół jestem trochę nieśmiały i opanowany, ale ciężko jest kibicować i grać dla Athletico gdzie w tym samym mieście jest Real Madryt. Są największym klubem na świecie i tak szybko uczysz się, że walcząc z niesprawiedliwością czujesz się jak mniejszy klub.”
A jeśli chodzi o Chelsea to niesprawiedliwość, jaką widzi Torres to zanikająca przestrzeń, którą zabiera mu jego kolega. Mata w klubowym magazynie zdradził, że były piłkarz Liverpoolu jest coraz to bardziej poirytowany bałaganem jaki tworzy pomocnik. Na zadane mu pytanie odnośnie tej sytuacji Torres tylko ze zrezygnowaniem kręci głową.
„Juan? Tak. Chcę tylko przenieść swoją szafkę.” Odpowiada i mały uśmiech przepełza po jego twarzy „ Nie jest tak źle, bo ja chcę żeby był koło mnie, ale cały czas muszę stać bo tam jest bałagan. Po prostu bałagan. Nie jestem w stanie tego opisać. Tam są magazyny, listy, zdjęcia, kremy, dosłownie wszystko. On nie może nawet otworzyć szafki, bo jak to zrobi to będzie jeszcze większy rozgardiasz.”
Na szczęście lepiej dogadują się na boisku, ale nawet i poza nim spędzają dużo czasu wspólnie.
„Czasem wyskoczymy gdzieś na kolację albo spotykamy się w swoich domach i oglądamy telewizję.”- potwierdza Torres – Kiedy jesteś nowy w mieście to najpierw trzymasz się z ludźmi, których znasz. Później poznajesz nowych znajomych, ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby się spotykali wszyscy razem.”
To właśnie wspólna praca doprowadziła nas do sukcesu w zeszłym sezonie i zagwarantowała nam dwa puchary. Torres przyznaje, że musiał nauczyć się dokonywania pewnych poświęceń dla wyższego dobra i ci, którzy widzą jego wysiłki nie kwestionują jego zaangażowania. W zeszłym tygodniu otrzymał Złotego Buta za Euro 2012 i tłumaczy, że indywidualne sukcesy nie są możliwe bez współpracy z resztą drużyny.
„Piłka nożna to sport drużynowy, nie indywidualny. Wygrywamy jako drużyna i każdy wtedy jest lepszy” –akcentuje Hiszpan – „Jeśli wygrywamy trofeum to mamy szansę na zdobycie indywidualnych nagród, ale to dlatego że same zwycięstwo było celem całej drużyny.”
„Kiedy zdobywasz Ligę Mistrzów wszyscy stają się lepszymi, bardziej rozpoznawalnymi zawodnikami, ale jak dostajesz nagrodę indywidualną, ale z drużyną nie osiągnąłeś sukcesu to to nic nie znaczy. Musisz wygrać z drużyną i dla drużyny.”
"W swoim życiu przechodzisz przez złe i dobre chwile, a sam masz do tego różne nastawienie, ale obojętnie jak jest musisz z tego wszystkiego wyciągać wnioski i się uczyć. Tylko tak możesz zdobyć cenne doświadczenie"

Fernando Torres w roli nauczyciela.



Hiszpański piłkarz Chelsea Londyn Fernando Torres wcielił się w rolę... nauczyciela i przewodnika dla swoich młodych rodaków i kolegów z zespołu.
Dzięki jego radom Juan Mata, Oriol Romeu i Cesar Azpilicueta lepiej aklimatyzują się w Anglii. 28-letni Torres mimo młodego wieku ma już spore doświadczenie. Karierę rozpoczynał jako 16-latek w Athletico Madryt. Z Madrytu trafił w 2007 roku do Liverpoolu, a w styczniu 2011 roku dołączył do Chelsea.

- Wiem, że nie jest łatwo znaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości. Sam tego doświadczyłem, gdy w wieku 16 lat trafiłem do zespołu Athletico. W szatni nikt nie chciał ze mną rozmawiać, bo obawiali się, że będę dla nich zagrożeniem. Mówili na mnie dziecko - "El Nino", bo nie wiedzieli jak mam na imię. W szatni każdej drużyny sytuacja nie jest łatwa - powiedział Torres.
20-letni Romeu i 24-letni Mata podpisali kontrakty z Chelsea pod koniec 2011 roku, a 23-letni Azpilicueta w sierpniu 2012 roku.

- Nie pouczam ich tak, jak ojciec. Staram się po prostu pomóc w aklimatyzacji i wykorzystać wszystkie swoje doświadczenia, dla dobra kolegów, jak i zespołu. Nie chce być mentorem, raczej kimś, kto może stać się pożyteczny dla innych
- dodał.

czwartek, 22 listopada 2012

Del Bosque: Benitez może obudzić Torresa.



Selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Vicente del Bosque z zadowoleniem powitał wiadomość o objęciu sterów Chelsea przez Rafaela Beniteza. Według trenera reprezentacji, były szkoleniowiec Liverpoolu to idealna osoba zdolna do pobudzenia skuteczności Fernando Torresa.

Zawodzący w Chelsea Fernando Torres pod ręką Rafaela Beniteza zdobył dla Liverpoolu 81 goli w 142 spotkaniach. Czy Hiszpan zdoła raz jeszcze wycisnąć z napastnika taką skuteczność?

To postać Beniteza wpłynęła na prestiż hiszpańskich szkoleniowców na całym świecie, a teraz znów trafił do wielkiego klubu. Z pewnością będzie w stanie wesprzeć Fernando Torresa - przecież nikt nie zna go lepiej niż właśnie Rafa - powiedział Vicente del Bosque.

środa, 21 listopada 2012

Benitez: Torres wróci w najlepszym wydaniu.




Fernando Torres osiągnął szczyt swoich możliwości grając pod ręką Rafaela Beniteza w Liverpoolu. Nowo mianowany szkoleniowiec Chelsea głeboko wierzy w to, iż teraz uda mu się wykrzesać z zawodzącego napastnika równie dużo ikry co przed laty.

Torres zna świetnie Premier League i pokazał w przeszłości, że potrafi sobie w niej doskonale radzić. To tylko kwestia zwiększenia jego pewności siebie aby znów grał na swoim poziomie. On wróci - zapowiada Rafael Benitez.

Takie słowa nie ucieszą zapewne Daniela Sturridge'a, który zapewne liczył na to, że zwolnienie Roberto Di Matteo będzie oznaczać dla niego nową szansę na regularną grę w The Blues.

Fabio Capello: "Torres powoli traci swój błysk".





Sytuacja Fernando Torresa w Chelsea skłoniła Fabio Capello do wyrażenia swojej opinii o jego grze. Były selekcjoner Anglii uznał, że napastnik traci wszystko to, czym zachwycał kibiców Atletico i Liverpoolu. Menadżer wypowiedział się również na temat dzisiejszego meczu Chelsea z Juventusem.
"Fernando Torres powoli traci swój błysk. Nie wiem, co się z nim dzieje, ponieważ był świetny za czasów kiedy Liverpoolem kierował Rafael Benitez. W Chelsea nie znalazł tej inspiracji. W Liverpoolu jego gra była nieprzewidywalna, ale obecnie obrona rywali potrafi zabić jego szybkość i to jest niepokojące" - przyznał Fabio Capello.
Włoski trener wypowiedział się również na temat pojedynku Ligi Mistrzów między Chelsea a Juventusem. Menadżer wierzył, że Bianconeri są w stanie pokonać mistrzów Europy.
"Juventus jest w stanie pokonać Chelsea, ale musi zwrócić uwagę na trójkę londyńskich pomocników. Vucinic jest w stanie zmienić losy meczu, to najlepszy napastnik turyńczyków. Co do Giovinco musimy być cierpliwi - on może stać się kimś jak Zola."

wtorek, 20 listopada 2012

W Chelsea mają dość Torresa. Wymienią go na Falcao już zimą?



Zdaniem brytyjskich mediów Fernando Torres nie ma czego szukać w Chelsea. Menedżer The Blues Roberto Di Matteo jest mocno niezadowolony z jego postawy w obecnym sezonie, podobnie jak właściciel klubu Roman Abramowicz. Jeśli nie zimą, to najpóźniej latem Hiszpan ma się pożegnać ze Stamford Bridge, na co zresztą bardzo chętnie się zgodzi.


Cztery gole w dwunastu ligowych meczach w obecnym sezonie: to nie jest dorobek, jakiego oczekiwał szkoleniowiec Chelsea. Torres po raz kolejny zawiódł w sobotnim, wyjazdowym spotkaniu Premier League przeciwko Wes Bromwich Albion, które jego zespół przegrał 1:2. The Blues mają już cztery punkty straty do prowadzącego w tabeli Manchesteru City.
W ubiegłym tygodniu media donosiły, że nie tylko trener, ale również właściciel klubu Roman Abramowicz ma już dość nieskuteczności zawodnika kupionego za 50 mln funtów z Liverpoolu. Po przegranej z WBA jego frustracja jest ponoć jeszcze większa i już rozpoczął operację pod tytułem: "Sprzedać Torresa".
Głównym celem transferowym ma być snajper Atletico Madryt Radamel Falcao. O Kolumbijczyku w kontekście transferu na Stamford Birdge mówi się już od dawna. Ostatnie słowa Roberto Di Matteo tylko podgrzały atmosferę. Włoch powiedział wprost. - Takiego zawodnika chciałby każdy menedżer.
Chelsea nie chce płacić za napastnika aż 48 mln funtów, których domagają się działacze Rojiblancos. W Londynie boją się, że narażą się UEFA i nowo wprowadzonej zasadzie Financial Fair Play. Dlatego bardziej prawdopodobna jest wymiana zawodników plus odpowiednia dopłata. Ponoć Abramowicz najchętniej zapłaciłby za Falcao 25 mln funtów i dorzucił Torresa.
Hiszpan także ma dość prasowych spekulacji i jest zmęczony brakiem zaufania ze strony trenera i zarządu. Według "Daily Mail" Torres poprosił o zgodę na powrót do ojczyzny. Atletico, w którym startował do wielkiej kariery, byłoby idealnym pracodawcą.
Jedynym znakiem zapytania pozostaje Falcao. Kolumbijczyk jest tak wierny drużynie z Madrytu, że nie można wykluczyć jego przenosin dopiero latem. Piłkarz wielokrotnie podkreślał, że chciałby pomóc klubowi zająć miejsce gwarantujące udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Wobec dużych problemów finansowych Atletico awans do Champions League jest obowiązkiem.

Torres chce opuścić Chelsea?




Brytyjska prasa donosi, że Fernando Torres jest gotów opuścić Chelsea. Hiszpan, po fatalnym występie w lidze przeciwko West Bromwich Albion, prawdopodobnie nie zagra od pierwszej minuty w jutrzejszym spotkaniu „The Blues” z Juventusem.
Według „Daily Mail”, Roman Abramowicz, właściciel Chelsea, pogodził się z tym, że 50 milionów funtów wydanych na 28-latka okazały się nietrafioną inwestycją. Aktualny Mistrz Europy rozumie, że jego czas na Stamford Bridge dobiega końca. Torres najchętniej powróciłby do Hiszpanii. Jest na to szansa, ponieważ Chelsea może wykorzystać napastnika przy próbie sprowadzenia do siebie Radamela Falcao. Kolumbijczyk występuje w Atletico Madryt, gdzie „El Nino” występował do 2007 roku.

Najskuteczniejszy strzelec "Los Colchoneros" miałby zostać następcą byłego piłkarza Liverpoolu. Roberto Di Matteo, menedżer Chelsea, przyznał tydzień temu w rozmowie z mediami, że chciałby mieć w swoim zespole Radamela Falcao. Pragnienie Włocha podziela Abramowicz, który gotów jest sfinansować transfer 26-letniego reprezentanta Kolumbii. Zainteresowanie „El Tigre" wyrażają także Manchester City oraz Real Madryt.

Falcao to prawdopodobnie jeden z najlepszych napastników na świecie. Jego liczba bramek w stosunku do rozegranych meczów robi wrażenie. Każdy trener chciałby mieć go w swojej drużynie. Wiem, że zbliża się otwarcie okienka transferowego. Jak zwykle krążyć będzie mnóstwo spekulacji, lecz wszystkie nasze ruchy uczynimy za zamkniętymi drzwiami. - powiedział di Matteo.

„El Tigre” nie pozostał dłużny wobec pochwał szkoleniowca zdobywcy tegorocznej Ligi Mistrzów. W swojej wypowiedzi 41-krotny reprezentant Kolumbii nie wykluczył gry na Stamford Bridge.

Chelsea to najlepsza drużyna Europy, nie trzeba tutaj nic dodawać. Nawet po zwycięstwie w Ligi Mistrzów wciąż kupują piłkarzy najwyższej klasy. Ich aspiracje są doskonale znane. Gdybym grał w Anglii, nie martwiłby mnie fizyczny aspekt tamtejszej ligi. Zdobywałem bramki w Argentynie, Portugalii i teraz strzelam gole w Hiszpanii. Jestem pewny, że byłbym stanie dostosować się do każdego stylu gry. Nie miałbym nic przeciwko występom w Premier League. Kiedy dorastałem, byłem wielkim fanem Gianfranco Zoli. Przez długi czas oglądałem ligę angielską. To bardzo dobre i niezwykle ekscytujące rozgrywki. To byłaby miła rzecz, gdybym tam trafił - stwierdził Radamel Falcao.

Problemy finansowe Atletico mogą zmusić 9-krotnych mistrzów Hiszpanii do sprzedaży swojej największej gwiazdy. Kolumbijczyk ma w kontrakcie zapisaną sumę odstępnego wynoszącą 48 milionów funtów. Gdyby Chelsea, oprócz gotówki, zaoferowała Torresa, suma ta mogłaby być o kilkanaście milionów funtów niższa.

Torres wróci na ławkę?




Menedżer Chelsea Roberto Di Matteo przyznał, że jutro Fernando Torres może usiąść na ławce gdy uzna, że będzie to z korzyścią dla zespołu. Hiszpan w ostatnich siedmiu meczach strzelił zaledwie jedną bramkę. Jednak jego rywal w walce o pozycję napastnika Daniel Sturridge również nie popisał się skutecznością w spotkaniu z West Bromwich. 
"Czy jestem gotowy pominąć Torresa w składzie we wtorek? Myślę, że będziemy musieli ocenić cały zespół kto w jakiej jest dyspozycji i czy zregenerowali siły. Wielu graczy wróciło do Londynu w czwartek wieczorem lub w piątek po meczach międzynarodowych na całym świecie. Ocenimy ich i zobaczymy jaki skład na jutro będzie dobrym wyborem. Jeśli uznam, że tak będzie lepiej dla zespołu to zrobię to" - mówi szkoleniowiec Chelsea.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Fernando Torres: najważniejsze jest dobro drużyny.




Napastnik Chelsea Londyn Fernando Torres zaznaczył, że największe znaczenie ma dla niego sukces całej drużyny. - Indywidualne wyróżnienia nie są ważne - ocenił Hiszpan.

- Futbol to gra zespołowa, a nie sport indywidualny. Wygrywamy jako drużyna. Każda indywidualność funkcjonuje lepiej jako część grupy. Kiedy wygrywa się nagrody indywidualne, ale w żaden sposób nie pomaga się drużynie, te wyróżnienia nie mają znaczenia - mówił "El Nino".
- W życiu czekają każdego zarówno miłe, jak i trudne chwile. Ważne jest to, że z każdego doświadczenia można wyciągnąć wnioski - dodał były gracz Liverpool FC.

Torres na liście transferowej?





Wydaje się że to początek końca Fernando Torresa w londyńskiej Chelsea, tak przynajmniej twierdzą brytyjskie serwisy sportowe.
Według nich Roman Abramowicz stracił cierpliwość do hiszpańskiego zawodnika, po kolejnym rozczarowującym występie z West Brom nakazał on poszukiwanie nabywcy dla snajpera.
Dyrektor sportowy The Blues dostał za zadanie sporządzić listę ewentualnych następców Torresa w Chelsea. Michael Emanalo stworzył taką listę.
Na pierwszym miejscu znalazł się napastnik Atletico, Radamel Falcao. Roman Abramowicz będzie także bacznie przyglądał się poczynaniom Loica Remy, Wilfrieda Bony'ego oraz Alvaro Negredo.
Wracając do tematu Torresa, ma on kosztować 15 mln funtów. Zainteresowanych usługami tego napastnika nie brakuje, głównie mówi się o Atletico, PSG oraz Anży.

czwartek, 15 listopada 2012

Benitez wierzy w Torresa.



W polemikę z Ruudem Gullitem, który wczoraj zażądał zmiany Torresa na Falcao wdał się Rafael Benitez. Były szkoleniowiec Liverpoolu wciąż pokłada wiarę w umiejętności hiszpańskiego napastnika i podkreśla, że wkrótce zobaczymy grad bramek Fernando.

Gullit zauważył wczoraj kłopoty ze skutecznością Torresa w Chelsea i uznał, że Hiszpan zmarnował już w tym zespole swoją szansę. Były trener londyńczyków zaproponował sprzedaż El Nino i kupno w jego miejsce innego napastnika.

Fernando świetnie zna realia Premier League i w moim zespole radził sobie naprawdę fantastycznie. Myślę, że wszystko jest kwestią zaufania. On jest w stanie wrócić do swojego poziomu i jestem przekonany, że tak się właśnie stanie - stwierdził Rafael Benitez.

środa, 14 listopada 2012

Torres: Najważniejszy jest zespół.



Londyn z pewnością jest miejscem konglomeratu wielu kultur. Podobnie jest w piłkarskich zespołach stolicy Anglii, gdzie jednak od 2011 roku wzmocniła się m.in. jedna narodowość. Chodzi o Hiszpanów, których reprezentacja jest całkiem spora zwłaszcza w Chelsea.

Już wcześniej w barwach 'The Blues' grali Hiszpanie jak Albert Ferrer w 2002 roku czy Asier Del Horno w 2005 roku. Prawdziwa inwazja zaczęła się jednak dopiero od kupna Fernando Torresa, do którego dołączyli Juan Mata, Oriol Romeu i Cesar Azpilicueta, a przecież warto wspomnieć również o członkach sztabu szkoleniowego londyńczyków o tej właśnie narodowości: doktorze Paco Biosca, pięknej Evie Carneiro i terapeucie Ivanie Ortedze.

Nie, pozostali hiszpańscy zawodnicy wcale nie patrzą na mnie jak na ojca. Co prawda wszystko co robię staram się robić dla całego zespołu, ale nie lubię być liderem. Wszyscy Hiszpanie grający w Chelsea są jeszcze młodzi i wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. Z Juanem gram już od czasu Pucharu Konfederacji z 2009 roku i właśnie od tamtego czau byliśmy kolegami - mówi Fernando Torres.

Byłem bardzo szczęśliwy, kiedy przeniósł się do Chelsea. Wspólnie pomagaliśmy Oriolowi i Cesarowi w asymilacji w nowym klubie. Oprócz nas Hiszpanie są również w sztabie szkoleniowym - ogólni jest nas więc siedmiu, więc to wszystko ułatwia życie nowym chłopakom.

Wśród nas nie ma lidera, który mówiłby za innych. Musimy sobie wzajemnie pomagać. Pamiętam, że kiedy trafiłem do Liverpoolu pomocną dłoń wyciągnął do mnie Pepe Reina, przez co sprawy stały się dla mnie łatwiejsze. Kiedy byłem kapitanem Atletico moim zadaniem była pomoc innym. To podstawa w futbolu: tworzenie atmosfery w celu uformowania grupy przyjaciół. Nie jest to łatwe, ale musisz próbować
- dodaje Fernando.

Kiedy trafiłem do Atletico w wieku 16 lat, nikt nie chciał ze mną rozmawiać, każdy czuł się zagrożony. Nikt nie znał mojego nazwiska i nazywali mnie 'El Nino'. Nie podobało mi się to, czułem, że nie tak to powinno wyglądać, ale szatnia to mieszanka wielu kultur. W wieku 19 lat zostałem kapitanem tego zespołu, ale faktycznie wciąż byłem dzieciakiem uczącym się od starszych ode mnie. Miałem opaskę kapitana, ale liderami byli inni.

Niełatwo jest odnaleźć się w nowym miejscu, wiem coś o tym, więc teraz staram się chronić takich piłkarzy. Sam jestem nieśmiały i spokojny, choć w takim mieście jak Madryt w którym gra Real niełatwo jest kibicować Atletico. To trochę niesprawiedliwe czuć się przygnieciony potęgą największego klubu na świecie
.

Obecnie jedyną niesprawiedliwością jaką widzi Torres w Chelsea jest... brak przestrzeni w szatni, którą odebrał mu jeden z przyjaciół. Chodzi o Juana Matę, który ma szafkę obok szafki Fernando.

Taaak, chciałbym przenieść swoją szafkę gdzieś dalej od niego! Wciąż muszę znosić jego bałagan! Nie wiem czy to da się opisać. Ma jakieś gazety, listy, zdjęcia, ubrania, kremy - wszystko! Najlepiej gdyby nie otwierał drzwiczek swojej szafki, bo wtedy ten bajzel jest jeszcze większy
- śmieje się napastnik.

Niezależnie od tego lubimy się gdzieś wspólnie spotkać: na kolacji czy nawet wspólnym oglądaniu telewizji. Kiedy jesteś w nowym mieście, starasz się być obok tych, których znasz.

Fernando niejednokrotnie podkreśla, że nauczył się wyrzeczeń dla dobra całego zespołu i nie mogą temu zaprzeczyć nawet jego najwięksi krytycy.

Piłka nożna to sport drużynowy, nie indywidualny. Gramy wspólnie i każdy z nas jest lepszy jeśli jest częścią teamu. Wygrywając Ligę Mistrzów każdy z nas staje się lepszym piłkarzem, ale jeśli wygrasz indywidualną nagrodę a twój zespół po nic nie sięgnie, to nic nie znaczy. Musisz wygrywać z drużyną i dla niej - kończy Torres.

Hamann: Torres powinien wrócić do Liverpoolu.



Legenda Liverpoolu Didi Hanamm, uważa ze powrót Fernando Torresa na Anfield będzie korzystny dla obu klubów jak i samego Fernando Torresa.

Chciałbym znów widzieć Torresa na Anfield. Myślę, że jeśli Torres miałby odzyskać swoją skutecznośc, to nastąpiło by to tylko w czerwonej koszulce.
Nie wiem co się z nim stało w Chelsea. Liverpool posiada Suareza jednego z najlepszych napastników na świecie i razem z Torresem tworzyli by zabójczy duet.

wtorek, 13 listopada 2012

O uśpionym mordercy z dziecięcą twarzą…



Dla jednych wielki piłkarz, choć jego umiejętności przez ostatnie półtora roku trochę jakby uśpione, dla drugich powód do drwin i naśmiewania się, a może w tym szaleństwie z wystawianiem jego na boisku jest metoda, parafrazując Szekspira.
O kim mowa? O Fernando Torresie. O piłkarzu, który kosztował Chelsea 40 milionów funtów i w 67 spotkaniach strzelił zaledwie 12 goli. O kimś, kto w barwach Liverpoolu w 142 meczach zdobył 81 bramek. Tak, to ten sam piłkarz! Wydawałoby się, że to nie może mieć miejsca, że ktoś warty tyle pieniędzy nagle straci blask, a jednak.
Nie zmienia to faktu, że zarówno, tak jak w Chelsea u Di Matteo czy u Villasa-Boasa, tak i w reprezentacji Hiszpanii u Del Bosque, nikt nie stracił wiary w niego. Ciągle jest wystawiany. Kiedy wyjdzie z dołka i zacznie strzelać jak na zawołanie? Dla mnie odpowiedź jest prosta – jak zmieni klub.
I tu dochodzimy do momentu, w którym trzeba się zastanowić, gdzie Torres czułby się najlepiej. Przez 7 lat grał w lidze hiszpańskiej w barwach Atletico Madryt. Może wróciłby do Hiszpanii, ale… do Barcelony.
Co mogłoby stać na przeszkodzie? Przecież piłkarz tego pokroju nie tak dawno kosztował kilkadziesiąt milionów. Teraz kilkanaście i to ze względu na nazwisko, a nie formę. Mając obok siebie Iniestę, Xaviego, Villę, Messiego czułby się jak w reprezentacji Hiszpanii, jak w piłkarskim raju. Może odnalazłby dawny blask… ale zaraz. Atletico Madryt. To stoi na przeszkodzie. Czy Torres zdecydowałby się na takie posunięcie wiedząc, że w stolicy Hiszpanii nie będzie przez to wielbiony?
Di Matteo powiedział, że widzi Torresa w swoich planach na następny sezon. Gdyby trener w Chelsea zmienił się, mogłoby to oznaczać poszukiwania nowego klubu dla Hiszpana. Osobiście witałbym go z otwartymi ramionami. Ma 28 lat, wie jak się gra w piłkę, ale trochę się w tym wszystkim zagubił. Potrzebna jest zmiana środowiska. Idealnym środowiskiem byłaby Barcelona. Prawdopodobnie Torres nie przejdzie do Barcy tego lata, ale mam nadzieję, że może już zimą albo za rok zarząd Dumy Katalonii zainteresuje się tym uśpionym mordercą z dziecięcą twarzą, bo El Nino nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. 

poniedziałek, 12 listopada 2012

Od zera do króla, czyli historia zdobywcy Złotego Buta.

Fernando Torres w finale w kwadrans zapewnił sobie Złotego Buta i przeszedł do historii jako jedyny zawodnik, który zdobywał bramki w dwóch finałach EURO. A jeszcze w maju przyznawał, że przeżywa najgorsze chwile w karierze.

Od października do marca nie strzelił ani jednego gola. W lutym wydawało się, że w ogóle nie pojedzie na EURO. A został... królem strzelców mistrzostw. Bardziej szalonych miesięcy Fernando Torres nie mógł chyba przeżyć.

W finale z Włochami wszedł na boisko już przy stanie 2:0, które praktycznie rozstrzygało sprawę tytułu mistrza Europy. Hiszpański napastnik miał jeszcze coś do udowodnienia, grał swój własny mecz – chciał dogonić innych w klasyfikacji strzelców pozostałych zawodników, którzy mieli po trzy gole (Mario Gomeza, Ałana Dzagojewa, Mario Mandzukicia, Mario Balotellego i Cristiano Ronaldo). Musiał się spieszyć, ale piętnaście minut spokojnie wystarczyło, by nie tylko zrównać się z pozostałymi, po strzeleniu gola lecz także, dzięki zaliczonej asyście, nawet wszystkich wyprzedzić.

Według przepisów przy równej liczbie bramek Złotego Buta turnieju otrzymuje zawodnik, który miał więcej asyst. Wypracowanego gola miał wśród czołowych snajperów jeszcze tylko Gomez, więc o ostatecznym triumfie El Nino zdecydował kolejny punkt regulaminu – czas przebywania na boisku. Niemiec na swój dorobek pracował 281 minut, a Hiszpan – 189.

Okazało się więc, że Torres najlepszym strzelcem turnieju został głównie dzięki przesiadywaniu na ławce (w pierwszym składzie wyszedł tylko dwukrotnie).

– Taki jest futbol. To było moje trzecie EURO, na dwóch poprzednich grałem regularnie, a mimo to strzeliłem tylko dwa gole. Teraz grałem mniej, a zostałem najlepszym strzelcem – podsumował napastnik Chelsea Londyn.

Po sezonie klubowym miano rezerwowego to sytuacja dla Torresa normalna, ale jednocześnie nie może się do tego przyzwyczaić. W reprezentacji w pewnym momencie stracił miejsce nawet w szerokiej kadrze. Na lutowy mecz z Wenezuelą selekcjoner Vicente del Bosque w ogóle go nie zaprosił. Wtedy pojawiły się wątpliwości, czy podobnie nie zachowa się tak przy powołaniach na EURO.

Argumentów na swoją korzyść Torres miał niewiele, bo w Chelsea był drugim – po Florencie Maloudzie – najczęściej wchodzącym graczem z ławki (w 32 meczach ligowych strzelił tylko 6 goli).

Największe upokorzenie spotkało El Nino w finale Ligi Mistrzów, który zaczął na ławce. I to pomimo strzelonego przezeń gola, którym przypieczętował wygrany dwumecz z Barceloną.

Przeciwko Bayernowi Monachium wszedł w samej końcówce, w sam raz, by pomóc w dogrywce i ewentualnie w konkursie rzutów karnych. Do „jedenastek" sam się zresztą zgłosił, ale menedżer Roberto Di Matteo uznał, że najdroższy piłkarz Premier League nie jest wystarczająco dobry na tak ważny moment w meczu.  Dlatego po spotkaniu, mimo zwycięstwa The Blues, Torres nie krył rozgoryczenia.


– Kiedy zobaczyłem, że nie ma mnie w wyjściowym składzie, przeżyłem największe rozczarowanie w życiu. Będę musiał się zastanowić nad swoją przyszłością – mówił.
Niedzielny wieczór z pewnością wynagrodził Fernando Torresowi ostatnie upokorzenia.

sobota, 10 listopada 2012

Chelsea- Liverpool.

Już jutro mecz o powrót na fotel lidera w tabeli Premier Leagu.
Chelsea London na Stamford Bridge podejmie Liverpool.
Mam nadzieje, że mecz zakończy się zwycięstwem dla 'The Blues' .

Fernando Torres zagra po raz kolejny przeciwko swoim kolegom z dawnego klubu.
Mecz będzie z pewnością pełen emocji i pięknych akcji, zarówno po stronie Chelsea jak i Liverpool'u.
Serdecznie zapraszam na godzinę 17:00, 11.11.2012r. do oglądania meczu, który zostanie wyemitowany przez Canal+Gol.

Juan Mata: Torres będzie strzelał.




Fernando Torres zmierzy się po raz kolejny z Liverpoolem, jego kolega z drużyny Juan Mata wierzy w to że będzie to dobry występ ekipy Roberto di Matteo.
Mimo tego że Torres nieco zawodzi w tym sezonie Juan Mata uważa że to będzie fenomenalny sezon jego przyjaciela i klubowego kolegi.

Bardzo mocno wierzę w Fernando, on będzie strzelał gole ponieważ ja to widzę, widzę ten głód bramek w jego oczach, głód ukryty w środku.
Codziennie bardzo mocno trenuje, stara się poprawiać. Znam go bardzo dobrze wiem że on bardzo dobrze to wszystko znosi, tłamsi to w środku.
Na pewno Fernando zacznie strzelać bramki, jest jeszcze stosunkowo młody ma dopiero 28 lat czyli najlepsze przed nim. Bardzo mocno w niego wierzę gdyż to fenomenalny piłkarz i jeszcze lepszy człowiek.

Torres przyznał się w jednym z wywiadów że był taki okres w jego karierze na Stamford Bridge że zaczęły mu być obojętne wyniki drużyny kiedy on siedział na ławce.

Z Fernando wszystko jest ekstremalne, to jeden z najlepszych snajperów w Anglii, pokazywał to szczególnie w Liverpoolu przez bardzo długi okres czasu.
Dlaczego w niego wierzę? Proszę popatrzeć na jego grę, jest bardzo pomocny drużynie, ciągle nam pomaga, nie jest egoistą. To bardzo dobrze o nim świadczy.
Można mówić o nim wiele, jednak jego praca dla zespołu jest nieoceniona, oprócz tego że zdobywa gole bardzo nam pomaga swoim genialnym poruszaniem się po boisku, bardzo często ściąga na siebie uwagę obrońców dzięki temu bramki strzelać mogę chociażby ja.
W poprzednim sezonie miał bardzo dużo asyst, był w tym praktycznie najlepszy w zespole. Rozmawiałem z nim i on jest szczęśliwy na Stamford Bridge.

piątek, 9 listopada 2012

Skrtel: Zatrzymać Torresa.



Martin Skrtel przyznał, że zamierza powstrzymać w niedzielnym pojedynku z Chelsea byłego gracza Liverpoolu, Fernando Torresa. Choć Fernando w obecnym sezonie strzelił 7 goli i jednak daleki jest od formy, którą kiedyś prezentował na Anfield Road to jednak Skrtel uważa go za groźnego rywala.

Teraz Torres gra dla Chelsea i jeśli zagram, to na pewno się z nim zmierzę. Muszę zachować szczególną ostrożność, mimo że nie strzela wielu goli, ale dalej jest jednym z najlepszych napastników na świecie. Trzeba pilnować go przez 90 minut i nie pozwolić mu strzelić - mówi Skrtel.

Nie widziałem wielu meczów Chelsea w tym sezonie, ale wiem, że w tym ich występy są zdecydowanie lepsze niż w poprzednim. Będzie to trudne spotkanie, ale wierzę w moje umiejętności i całą drużynę. Wierzę, że nie damy im strzelić goli. Najważniejsze to zatrzymać Torresa i zachować czyste konto. Takie spotkania jak to w niedzielę są wyjątkowe.

Chelsea zaczęło sezon bardzo dobrze, plasując się obecnie w górnej części tabeli, jednak podopieczni Di Matteo w ostatnich dwóch meczach z Manchesterem i Swansea stracili punkty.

Wygrali wiele razy i grają dobrą piłkę. Są w ścisłej czołówce tabeli, więc zapowiada się dobry mecz. Każde spotkanie z Chelsea takie jest. Mamy nadzieję na trzy punkty.

Ich potencjał ofensywny jest bardzo duży, jednak musimy podczas tego meczu grać swoje. Najlepiej jakbyśmy zaprezentowali ten sam poziom, co z Newcastle - dużo ruchu i podań. To będzie dla nas wtedy najlepsze. Musimy poprawić tylko parę rzeczy, jeśli to się uda, to stworzymy wiele sytuacji w niedzielę. Każdy mecz jest inny, mam nadzieję, że zagramy lepiej niż Chelsea i wywalczymy trzy punkty
.

Ostatni raz obie drużyny spotkały się w poprzednim sezonie na Anfield w maju , kiedy to Liverpool wygrał 4-1. Trzy dni wcześniej the Reds przegrali z drużyną z Londynu w finale FA Cup.

To było dla nas wielkie rozczarowanie, kiedy przegraliśmy finał. Musimy się zrewanżować za ten mecz i zdobyć komplet punktów

Po 10 meczach the Reds tracą sześć punktów do czołówki. Skrtel podkreślił w tej sprawie, że Liverpool musi wybierać presję na drużyny, które są wyżej w tabeli, aby zdobywać gole w meczach z nimi.

Jeśli chcemy ukończyć rozgrywki w top 4, musimy strzelać jak najwięcej goli. Niestety w ostatnim meczu ligowym nie udało się wygrać, ale takie rzeczy zdarzają się w futbolu. Sezon jest długi i jest jeszcze wiele meczy. Mam nadzieję, że zakończymy rozgrywki w pierwszej czwórce. Musimy starać się w każdym meczu, aby zdobyć jak najwięcej punktów.

Torres: Chcę wygrać z Liverpoolem.




Już w niedzielę Fernando Torres stanie twarzą w twarz przeciwko swoim byłym kolegom z Liverpoolu. Napastnik Chelsea ma nadzieję, że w tym dniu górą będą londyńczycy.

To właśnie w meczu przeciwko Liverpoolowi Torres debiutował w barwach Chelsea tuż po swoim wartym 50 mln funtów transferze. Mecz nie wyszedł Hiszpanowi i kto wie, czy nie przyczynił się do bardzo słabego początku kariery Fernando na Stamford Bridge.

Każdy kolejny pojedynek Chelsea z Liverpoolem z udziałem Hiszpana kończył się zwycięstwem 'The Reds' - teraz warto odwrócić tę passę, zwłaszcza że ewentualny remis czy porażka będzie oznaczać większa przewagę w tabeli Manchesteru United.

Czeka nas wielki mecz. Zajmujemy drugie miejsce w tabeli a przecież chcemy być możliwie wysoko, więc pierwszym na to krokiem będzie wygrana z Liverpoolem na Stamford Bridge - uznał Fernando Torres.

Rozmawiałem z Jose Reiną - oni tez już nie mogą doczekać się meczu z nami, ponieważ potrzebują punktów. Chcą wygrywać mecze takie jak ten z nami po to, aby odzyskać swoje zaufanie. Nam również na tym zależy, więc miejmy nadzieję, że trzy punkty pozostaną na Stamford Bridge.

czwartek, 8 listopada 2012

Torres: "Przywiodła nas tu jedność i praca".





Fernando postanowił spojrzeć na cały wysiłek drużyny włożony w tegoroczne mistrzostwa i oddał hołd zaangażowaniu swoich kolegów. Podopieczni Del Bosque są pierwszym składem, któremu udało się osiągnąć w finale tak wysoki wynik. Torres swojemu przyjacielowi z Chelsea, Juanowi Macie, pomógł zostać jednym z bohaterów tego meczu. Mimo, że sam z łatwością mógłby zdobyć tą czwartą bramkę, pokazał, że nie jest samolubny i umożliwił koledze proste wykończenie akcji. 
"Przywiodła nas tu jedność i praca" - powiedział Torres. - "Zawsze chciałoby się ciągle wygrywać, zdobywać więcej i więcej, ale teraz musimy się cieszyć tym, co udało nam się osiągnąć. Zdobyliśmy miażdżącą przewagę nad tak wspaniałą drużyną, jaką stanowią Włosi."
"Jesteśmy bardzo szczęśliwi. To właśnie był cel, który postawiliśmy sobie już na samym początku turnieju. Wiedzieliśmy, że nas też w końcu da się pokonać i że walka będzie trudniejsza niż kiedykolwiek".
"Dominowaliśmy od początku do końca i cieszyliśmy się tymi magicznymi chwilami. Teraz możemy powiedzieć, że w przyszłości inne reprezentacje będą próbowały wzorować się na nas, by sięgnąć po swoje marzenia".
"W niektórych momentach naprawdę mieliśmy ogromne szczęście i wiele akcji mogło skończyć się dla nas niekorzystnie, ale na końcu wreszcie pokazaliśmy co jest ważne w hiszpańskiej piłce".
"Piłka nożna może być sprawiedliwa, albo wręcz przeciwnie, zależy jak na nią patrzysz. I chyba dlatego wszyscy tak bardzo ją lubimy".



Biografia - Rozdział XIII: Ścieżka Rafy.


Zima na Merseyside. Melwood, chłodny lutowy dzień. Wszędzie uśmiechnięte twarze, żarty sypią się w szatni. Jest poniedziałek i wszyscy są szczęśliwi. Właśnie pokonaliśmy Chelsea i wciąż walczymy o tytuł w Premier League.
Zakładałem buty gotowy wyjść na boisko treningowe, gdy pojawił się menedżer - Rafa Benitez. Przez kilka ostatnich dni prasa pisała o tym, że zostanę ojcem. "Gratulacje, Fernando" - powiedział Rafa. "Dzięki, szefie" - odpowiedziałem. Założyłem z góry, że mówi o ciąży Olalli i nie odezwałem się więc, oczekując oczywistego pytania w stylu: "Jak się czuje matka?" albo "To dziewczynka czy chłopiec?". Byłem w błędzie. Zapomniałem, że osobą, która przede mną stoi jest trener, który 24 godziny dziennie przez 7 dni w tygodniu myśli tylko o piłce nożnej. "Tak jak przypuszczaliśmy, zaplanowany przez nas atak na bramkę bardzo się wczoraj opłacił" - powiedział. - "Idealnie wszedłeś w ustalone miejsce, co dało ci przewagę i pozwoliło ograć Cecha główką. To było świetne podanie od Fabio i nieźle je wypracowałeś. Gratulacje." Po tym Rafa odwrócił się i skierował w stronę boiska.
Rafa Benitez, trener. Trener w całej okazałości. Człowiek absolutnie poświęcony trudnej, wymagającej i często niewdzięcznej profesji. Dowiedziałem się o nim kilku rzeczy dopiero gdy stawiałem swoje pierwsze kroki w Atletico. Pracował w CD Tenerife, dowodził naszymi rywalami w walce o wejście do pierwszej ligi. Niestety to oni wspięli się wyżej. 
Nie byłem zaskoczony gdy Valencia pewnego lata podpisała z nim kontrakt. O tym sezonie opowiadano mi wiele historii. Valencia i Espanyol grały w Barcelonie w sobotni wieczór. Prezydent Valencii zadzwonił do Cesara Ferrando i poprosił go, by był tego dnia osiągalny w razie porażki, ponieważ jak powiedział: "Jeśli przegramy, Benitez wylatuje". Nie przegrali. Cesar został gdzie był, a Rafa zakończył ligę zwycięstwem. Zdałem sobie wtedy sprawę, że jest człowiekiem, który zleca swoim drużynom tylko jedną misję: walkę. Z małym budżetem pokonywali wielkie kluby. Benitez potrafił stworzyć niepokonaną jednostkę z niczego. Budował grupy wygrywające mecze i tytuły.
Kiedy byłem w hiszpańskiej reprezentacji dużo myślałem o Benitezie; o tym jak pracuje, jak wyglądają treningi, jakie są jego metody, jaki kontakt ma z graczami, jaki ma system, jakich zasad się trzyma... Jose Manuel Ochotorena, który przyszedł do Liverpoolu razem z Benitezem, również był hiszpańskim trenerem. Zawsze pytałem jego i mojego przyjaciela Pepe Reiny jaki jest Rafa. Myśl, że kiedyś będę z nim pracował nigdy nie przeszła mi przez głowę. Często żartowałem z Pepe mówiąc: "Powiedz mu, żeby podpisał ze mną kontrakt." Za którymś razem w końcu odpowiedział mi grożąc: "Mów tak dalej, a naprawdę mu o tym powiem, zobaczysz! Utrapienie z tobą!". Nie myślcie sobie, że chciałem sobie na Rafę wędkę zarzucić, o nie. Nigdy nawet nie dotarło do mnie, że to w ogóle byłoby możliwe. Miałem również w zwyczaju zadręczać Cesca Fabregasa pytaniami o Wengera. Angielska piłka mnie fascynowała.
Po finale Ligi Mistrzów w Atenach w 2007 roku, hiszpańska reprezentacja znów zaczęła treningi za Madrytem. Zbliżały się mecze decydujące o naszym udziale w Euro 2008, m.in. z Liechtensteinem. Podczas porannej sesji Sergio Ramos potknął się i upadł prosto na mnie. Skręciłem prawą kostkę. Wysłano mnie na rehabilitację do Atletico, żebym mógł stanąć do walki w kolejnych meczach. W ciągu dwóch dni mój telefon zadzwonił dwa razy. To był ten sam numer - angielski. Oba telefony zignorowałem; rzadko odbieram gdy nie mam pojęcia kto dzwoni. Kiedy byłem na spacerze z psami, ktoś zadzwonił trzeci raz. Zażartowałem wtedy rozmawiając z Olallą: "To pewnie Benitez chce ze mną podpisać kontrakt." W końcu ciekawość wygrała - mimo wszystko ten ktoś był bardzo uporczywy - i tego samego dnia, w niedzielny wieczór, zdecydowałem się oddzwonić. Nie było odpowiedzi, jednak kilka sekund później usłyszałem dźwięk telefonu. 
"Cześć Fernando" - zabrzmiał hiszpański głos po drugiej stronie. - "Wiesz, kto mówi?"
"Nie" - odpowiedziałem.
"Chcesz powiedzieć, że zadzwoniłeś pod jakiś angielski numer nie mając pojęcia z kim się kontaktujesz?"
"Zazwyczaj tego nie robię, ale miałem trzy połączenia właśnie od tego numeru i chciałem tylko wiedzieć, z kim mam przyjemność" - wyjaśniłem.
"Z tej strony Rafa Benitez."
Rozmowy nie było, przynajmniej z mojej strony. Moje odpowiedzi były krótkie i chłodne. Zdecydowanie zbyt chłodne. Bezceremonialne. Jestem zaskoczony, że mnie przez to nie olał. Moje myśli były jak oszalałe, starałem się ocenić, czy mój rozmówca rzeczywiście jest tym za kogo się podaje. Ale skąd miałem to wiedzieć skoro nigdy z nim nie rozmawiałem? Nie przestawał mówić. Wyjaśnił mi swoje plany i powiedział, że jego decyzją jest, żebym został napastnikiem Liverpoolu. Chciał wiedzieć, czy w ogóle jestem zainteresowany - chciał walczyć o mnie z Atletico Madryt. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie miałem czasu do namysłu, mój mózg dosłownie wirował. Pomyślałem, że może jakiś mój kumpel robi sobie ze mnie jaja. Jedyne co zdołałem wydusić to: "Porozmawiaj z właścicielem Atletico, kiedy skończy się liga pomyślę o mojej przyszłości".
Benitez wie, jak wyciągać z graczy ich najlepsze cechy. Wie, w jaki sposób dobierać do ekipy dobrych zawodników odpowiadających filozofii drużyny. Buduje silną grupę i ulepsza umiejętności każdego z osobna. Naciska tak mocno, że każdy daje z siebie 120%. Wtedy naciska jeszcze bardziej. Kiedy już widzi, że więcej z ciebie nie wyciągnie, szuka sposobu na połączenie wszystkich części w całość dla uzyskania najlepszego efektu. Jest skupiony na każdym, nawet najmniejszym detalu. Wewnątrz odczuwasz jego wysiłek, na zewnątrz widzisz ciężką pracę zespołu będącego zbiorowością grającą w idealnym tempie gotową uskutecznić kontratak w każdej chwili i miejscu, nawet we własnym polu karnym. Między piłkarzami istnieje solidarność oraz wielka wiara w trenera. To on stworzył grupę według swojego upodobania: prawdziwą, oddaną, zorganizowaną, gotową do poświęceń. Uczynił nas silnych mentalnie nie zapominając o pokorze i etyce.
Rafa żyje piłką 24 godziny dziennie. Jest tak skrupulatny i uporczywy jeśli chodzi o szczegóły, że często ciężko jest z tym sobie poradzić. Przez większość czasu na boisku wytyka ci wszystkie błędy i najczęściej ignoruje rzeczy, które robisz dobrze. Wspiera każdego krytyką zmuszając do poprawy następnego dnia. Jeśli sobie nie radzisz, niszczy to twoją samoocenę, ale gdy stajesz na wysokości zadania, to popycha cię naprzód. Rafa wie, że tylko ciężka praca i stała chęć rozwoju może uczynić cię dobrym graczem. Zawsze zapewnia informacje i detale o których nie masz pojęcia, ale które pomagają ci robić postępu. Właśnie one dają ci więcej pewności siebie. 
Tak jak Benitez. Podczas moich pierwszych tygodni w Liverpoolu miałem całą masę wątpliwości, ale on uspokajał mnie i sprawiał, że zacząłem zauważać, że jestem lepszy.
Cała taktyczna robota odwalana przez trenerską część Liverpoolu jest bardzo ważna szczególnie podczas przedmeczowych pogadanek. Mamy sesje filmowe na których wyjaśniane są nam różne strategiczne punkty oraz słabości przeciwnika. Rafa dodatkowo lubi posługiwać się dialogami. Nie chce tylko pokazać nam filmu, pogadać do siebie i wskoczyć do busa kończąc temat. Zawsze pyta nas o opinie i stara się wkręcać wszystkich w debatę na temat naszych poczynań i planów. Czasem nawet przepytuje poszczególne osoby, by sprawdzić czy pamiętają jaką rolę mają do odegrania. Często czuję się wtedy jak mały uczeń w Fuenlabradzie, którego nauczyciel sprawdza pod kątem nabytych w szkole informacji. Pamiętam jak kiedyś podczas jednej z pierwszych pogadanek w szatni w jakiej brałem udział zapytano nas jaki jest klucz do zwycięstwa. Była moja kolej na odpowiedź. Nie wiedziałem co wymyślić; łamałem sobie głowę na próżno, ale Yossi Benayoun uratował mnie szeptem: "Podawać". Mój angielski na tym etapie nie był szczególnie zachwycający i czasami ciężko było mi znaleźć odpowiednie słowa. To był kolejny obszar, w którym Benitez był pomocny. Nie jest prawdą to, że zostanie się ukaranym gdy mówi się po hiszpańsku; wręcz przeciwnie -- Rafa daje do zrozumienia jak ważna jest nauka angielskiego. Pomaga ona łapać kontakt z pozostałymi i integrować się. Jeśli mamy trzy osoby mówiące po hiszpańsku, nawet jeśli wśród nich jest Rafa, wtedy oczywiście w tym języku rozmawiamy. Ale jeśli dołączy do nas ktokolwiek inny, automatycznie przełączamy się na angielski.
Podczas przedmeczowych rozmów dopiero widać jak uważnie Benitez studiuje zachowanie przeciwnika. Lubi mówić nam o ustawieniu zawodników w drodze do szatni, a jeszcze przed tym udziela nam taktycznych porad dotyczących sposobu gry rywala. Nie chce, żebyśmy wiedzieli w jakim składzie wystąpimy - mamy zwracać uwagę tylko na skład przeciwnej drużyny. Wybiera jedenastkę i taktykę w zależności od specyficznych potrzeb zależnych od meczu. w Lidze Mistrzów przeciwko Realowi Madryt podchodził do spotkań na dwa różne sposoby mimo że dostępni byli ci sami piłkarze. Rafa wie, że ma u siebie graczy potrafiących dostosować się do różnych stylów gry. Dobrze wie czego chce i jak to osiągnąć. Czym w takim razie jest według niego "dobry futbol"? Rozegranie dwóch setek podań? Czasem lepiej jest podać tylko trzy razy i szybko dostać się w pole karne rywala. Benitez nie jest trenerem defensywnym ani nudnym. Jest wierny swoim ideom i to się nie zmieni, nie jest ważne jaka presja na nim ciąży. Jest aktywny, nie siedzi w miejscu i nie czeka. Zamiast tego nakłania nas do gry w najlepszy dla nas sposób, by upewnić się, że zwycięstwo mamy w kieszeni. 
Benitez dużo czasu poświęca również indywidualnej pracy z piłkarzami. Nie tylko pilnuje nas, żebyśmy nie ściągali nóg z gazu, ale również stara się poprawić nasze defekty. On najbardziej pragnął mnie w Liverpoolu i to on już na starcie zorganizował mi specjalne zajęcia, by wzmocnić mnie technicznie. Przykładowo z Ryanem Babelem i Dirkiem Kuytem pracujemy nad ulepszeniem kontroli nad piłką, podań i poruszaniu się po murawie w taki sposób, żeby każdy z kolegów miał kilka opcji podczas rozgrywania akcji. Dostajemy też krótkie i szybkie zadania: sposoby na ustawienie podczas strzelania karnych lub na pożytkowanie energii tak, by starczyło jej na długo. Myślę, że teraz biegam mniej niż kiedyś. Bardziej z rozmysłem, więc częściej mam kontakt z piłką. To wynik doświadczeń - i masy ciężkiej pracy.
Szczerze mówiąc nie sądzę, że kiedykolwiek rozmawiałem z Benitezem o czymś innym niż piłka nożna. On po prostu taki już jest.