piątek, 30 maja 2014

Fernando Torres wraca do domu




Jeżeli istnieją piłkarze, którzy po odejściu z klubu nadal pozostają jego kibicami, a fani nie widzą w nich zdrajcy, to z pewnością jednym z nich jest Fernando Torres. We wtorkowy wieczór napastnik Chelsea po siedmiu latach powróci do swojego domu, Estadio Vicente Calderon.

Ta transferowa saga była jak leczenie choroby nowotworowej. Niby chemia działa, ale była to gra na zwłokę, odwlekanie najgorszego. W końcu 2 lipca 2007 roku stało się to, co od dawna było tylko kwestią czasu. Człowiek, który z dumą zakładał biało-czerwoną koszulkę Atletico, sfinalizował swoje przenosiny do Liverpoolu. Na ścianach budynków klubowych madrytczyków nie było jednak żadnych obraźliwych haseł pod adresem El Nino. Kibice nie wywieszali transparentów o zdradzie czy skoku na kasie. Wiedzieli, że "Dzieciak" dorósł i musiał opuścić swój dom.

Dzieciak, który został kapitanem
Przed tym cudownym dzieckiem hiszpańskiego futbolu dosyć szybko otwarły się drzwi do wielkiej kariery. W wieku 11 lat został przechwycony przez skautów Atletico, którzy podali mu rękę i wyciągnęli z Rayo. Inne wielkie klubu z tej części Półwyspu Iberyjskiego chciały podkupić Torresa, zwłaszcza kiedy na jednym z turniejów do lat 15 okrzyknięto go najbardziej utalentowanym piłkarzem Europy w swojej kategorii wiekowej. Młody piłkarz ani myślał o przenosinach, bo przecież był członkiem klubu, którego seniorskie oddziały właśnie sięgnęły po podwójną koronę. Real Madryt i Valencia musiały obejść się smakiem.
Upór chłopca w realizacji marzeń sprawił, że w wieku 17 lat zadebiutował na Vicente Calderon. Z pewnością pomogła mu w tym sytuacja Atletico, które grało na zapleczu Primera Division, a finansowo wyglądało na żebraka. Nie zmienia to jednak faktu, że Torres stał się najmłodszym piłkarzem w historii klubu, a do tego potrzebne są wielkie umiejętności.
W kolejnym sezonie "El Nino" w dużej mierze przysłużył się do awansu Atletico do najwyższej klasy rozgrywkowej. Kibice pokochali go za oddanie, poświęcenie, zaangażowanie, a jeszcze bardziej za strzelone gole. Ówczesny trener Rojiblancos, Luis Aragones, dostrzegł w nim człowieka, który będzie synonimem nowego etapu w historii klubu i uczynił go kapitanem. Torres w wieku 19 lat zaczął dowodzić w zespole, a jego wyrobnikami byli tacy gracze Jovan Stanković, Luis Gracia, Emerson, czy Mono Burgos i Diego Simeone, aktualni trenerzy Los Colchoneros.
Krok naprzód
Miłość kibiców, gole, przywiązanie do barw powoli zaczęły gryźć się z aspiracjami Torresa. Nie ma co ukrywać, ale Atletico z początku XXI wieku to był zespół przyzwyczajony do porażek. "El Nino" chciał czegoś więcej niż tylko sławy. Chciał zacząć wygrywać trofea. W Madrycie nie mogli mu tego zapewnić, aczkolwiek transfer Diego Forlana czy rozwijające się skrzydła Sergio Aguero mogły świadczyć o rychłym progresie.
Hiszpan jednak za cel obrał sobie podbicie serc innych. Padło na Liverpool i jego dumną czerwoną część miasta. W pierwszym sezonie został najlepszym piłkarzem The Reds, głównie dzięki strzelonym 24 golom, co uczyniło go najbardziej bramkostrzelnym zagranicznym zawodnikiem w debiutanckim sezonie w Premier League. Przez kolejne lata wciąż błyszczał skutecznością, ale zespół popadał w marazm.
W końcu na wyższy poziom wyciągnęła go Chelsea, która w 2011 roku spełniła zachciankę sprzed pięciu lat. Torres wówczas pozostał w Atletico, ale teraz na postawę zarządu The Blues, pieniądze, które za niego zaoferowano oraz formę ekipy ze Stamford Bridge nie pozostał obojętny.
Żarty na bok
Wielu przestało wówczas cenić hiszpańskiego piłkarza. Jego dyspozycja stawał się coraz większą zagadką. Nie omijały go kontuzje. On sam, choć sięgnął po klubowy Puchar Europy, najlepiej czuł się w towarzystwie rodaków na zgrupowaniach reprezentacji, która przeżywa złoty okres, a "El Nino" był jej cennym elementem.
Coraz częściej na jego temat powstaje więcej żartów niż przyśpiewek. Torres już dawno przestał czarować, choć wielu wciąż żyje nadzieją, że Jose Mourinho obudzi w nim instynkt mordercy.
- On wciąż ma w sobie tę motywację. Chce grać od pierwszej minuty. Nie powiedziałem jednak, że Fernando zagra od pierwszej minuty. To prawdziwy kibic Atletico, ale także wielki profesjonalista. Nie mam wątpliwości, że zrobi wszystko, żeby w tym starciu wygrała Chelsea - powiedział Mourinho na konferencji przed starciem z Atletico.
Nikt nie ma także wątpliwości, że na Vicente Calderon nikt nie będzie opowiadał żartów o strzeleckiej formie "El Nino". Dla sympatyków Rojiblancos na zawsze pozostanie dzieckiem, które dziś wraca na łono matki.

Żart dyrektora filmu "BOY" na temat Torresa.

Daniel Monzón zaprezentowała film "Boy", telewizji Telecinco Cinema i  piłkarzą La Roja. Podczas prezentacji, dyrektor żartował z tytułem filmu i pseudonimu Torresa. "Nie wiem, czy wiesz, że film jest biografią Fernando Torresa." Zawodnik, pośród śmiechu jego towarzyszy także śmiał się z żartu dyrektora. Żart, który wszystkich tak rozbawił, nie skończył się na jedynym zdaniu Monzóna, swoje zdanie na ten temat dodał również Luis Tosar: "Jeśli tak będzie musiał nam coś powiedzieć."

Dla chętnych wysłuchania i zobaczenia reakcji kolegów "El Nino" i samego "Dzieciaka" reprezentacji Hiszpanii link do filmu:

http://www.telecinco.es/mundialbrasil2014/Daniel-Monzon-Torres-biografia-Fernando_2_1803405065.html


poniedziałek, 19 maja 2014

SPRZEDAM!!

Sprzedam koszulki :
- Chlesea London z 2011 roku z nazwiskiem Torres cena 100 zł
- Reprezentacji Hiszpanii z Mistrzostw Europy 2012 z nazwiskiem Torres cena 200 zł
- Mam również na sprzedaż koszulkę z oryginalnymi autografami Piłkarzy Hiszpanii które zdobyłam w Gniewinie podczas Mistrzostw Europy 2012 cena min 5000 zł

Wszystkich zaciekawionych ofertami sprzedaży proszę o kontakt e-mail:

paulina.katarzyna@wp.pl

Koszulki są używane jednak w idealnym stanie, dwie reprezentacyjne nie były praktycznie noszone.

Zapraszam do kupna i kontaktu, jeśli interesują Cię inne gadżety z Fernando Torresem śmiało pisz z zapytaniem o nie. Posiadam plakaty, książkę, zdjęcia z autografem i kilka innych rzeczy.