sobota, 22 września 2012

Ekskluzywmy wywiad z Torresem.


 Wywiad z Fernando Torresem :


Guillem: Czego nauczyłeś się od swojego pierwszego trenera?

Fernando Torres: Miałem wielu trenerów odkąd skończyłem 5 lat, ale moim pierwszym zawodowym trenerem był Manolo Ragel - wtedy trener Atletico Madryt. Był pierwszym trenerem, który przekonywał mnie, że mogę zaistnieć w profesjonalnej piłce i uświadamiał mnie, żeby cieszyć się grą a nie robić tego z rutyny lub przymusu. Często pozwalał nam wybrać jaki chcemy mice dziś trening, gdy przychodził pytał 'Co chcecie dzisiaj robi
ć?'. Takie rzeczy można szybko zapomnieć, ale to on nauczył mnie, by zawsze cieszyć sie z możliwości gry w piłkę, jakby to nie był mój zawód. Wiedziałem też, że treningi trzeba traktować poważnie, ale przede wszystkim trzeba cieszyć się z gry.

Guillem: A co ze zwykłymi ludźmi?

Fernando Torres: Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz leciałem do Liverpoolu. Było to na lotnisku w Madrycie, wokół kręciło się mnóstwo ludzi, kamery były wszędzie. Było to bardzo emocjonujące przeżycie dla tak młodej osoby. Moi rodzice byli zasmuceni tym, że wyjeżdżam. W śród tych wszystkich ludzi stał pewiene staruszek którego nikt nie znał, nagle podszedł do mnie i powiedział ''Szkoda, że opuszczasz Atletico, ale widzę, że musisz odejść, by osiągnąć pełnie swoich możliwości i aby twój talent dalej mógł rozkwitna
ć
. Idź, i pokaż światu to, co my już wiemy. Pokaż im jak dobrym zawodnikiem jesteś!". Gdy grasz w piłkę nożną, to właśnie w takich momentach dociera do ciebie, że wielu ludzi kocha cię i interesują się nie tylko twoją grą na boisku, lecz także jakim jesteś człowiekiem poza nim. Wziąłem sobie tę słowa do serca. Oczywiscie wiele ludzi mówiło mi podobne rzeczy, ale to było coś innego. Był to 60- letni mężczyzna i który był fanem Atletico Madryt całe swoje życie, kochał swój klub, ale w tym momencie bardziej interesowało go moje dobro niż cokolwiek innego. Niestety, takie rzeczy stopniowo zanikają w piłce nożnej. Dlatego te słowa będą towarzyszyły mi przez całą moją karierę piłkarską. To naprawdę mnie poruszyło i dało mi dodatkową motywację do gry.

Guillem: A czego nauczył Cię Twój ojciec?

Fernando Torres: Bardzo wiele. Człowiek jest 'odbiciem' swoich rodziców. Nigdy nie odstawałem od reszty, lecz bycie w centrum uwagi zawsze mnie krępowało, ale kiedy jestem na pierwszym planie, wiem, że tato zawsze czuwa gdzieś nade mną. Pamiętam czasy kiedy grałem mecz w Atletico w wieku 11 czy 12 lat, w miasteczku Leganes, trener postanowił zdjąć mnie z boiska. Na trybunach był facet, który bez przerwy mnie krytykował i rzucał ciągłe bluźnierstwa w moim kierunku. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego, mój tata znajdował sie tuż obok niego, lecz nie powiedział ani słowa, był zupełnie niewzruszony. Nawet na niego nie spojrzał, jakby go tam nie było. On po po prostu oglądał mecz. Nigdy nie zapomnę tej sytuacji. Ale taką właśnie osobą jest mój tata: jest przy mnie kiedy tego potrzebuję, wspiera mnie bez względu na sytuację, i zawsze jest dżentelmenem. Jego reakcja może być dla wielu zaskakująca i niezrozumiała, jednak była odbiciem jego osobowości. Tego dnia nauczyłem się jednej zasadniczej rzeczy, która towarzyszy mi do dziś w mojej karierze: Obrażanie, krytyka ludzi, którzy mnie nie znają to powszechna rzecz w futbolu. Doświadczyłem tego na wypełnionych po brzegi stadionach. Ale zawsze wiem, że gdzieś tam wśród tych tłumów siedzi mój tata i wspiera mnie. Dlatego uważam, że lepiej być w tle, aby inni mogli być w centrum uwagi. Oczywiście czasem zdarza się, że jestem w pierwszym planie, lecz ja zawsze wolałem, aby ludzie wokół mnie znajdowali się w centrum.

Guillem: A Twoja mama?

Fernando Torres: Od mamy nauczyłem się poświęcenia. Ona oddała wiele, bym mógł spełnić swoje marzenia. Nie mogła iśc do pracy, bo była zbyt zajęta jeżdżeniem ze mną na codzienne treningi, od miasta w którym mieszkaliśmy - Fuenlabard - do Madrytu, co oznaczało jazdę pociągiem a potem autobusem, na koniec piechotą przez park. I tak dzień w dzień, najpierw o 8- mej rano na trening, a o 18- tej z powrotem. A wszystko dlatego, by jej syn mógł być szczęśliwy i spełniły sie jego marzenia. Często wspominam kolegów z drużyny sprzed lat, którym nie udało się wybić, mimo, że ich mamy także poświęcały sie jak moja. Zarówno mama jak i tata poświęcali więcej uwagi mi, niż sobie nawzajem. I to była dla mnie kolejna lekcja w życiu - bardziej ciesz się szczęściem innych, niż swoim własnym. To co osiągnąłem zawdzięczam ciężkiej pracy mojej mamy i wszystkiemu co dla mnie poświęciła.

Guillem: A od swojej dziewczyny, Olalla?

Fernando Torres: Od swojej dziewczyny również się sporo nauczyłem. Tak to już jest, gdy sie spotyka osobę, z którą chcę się spędzić całe swoje życie. Ma uspokajający wpływ na mnie, gdy mam gorszy dzień, coś prostu nie szło po mojej myśli, lub przegrałem mecz. Ma anielska cierpliwość, musiała wytrzymać sporo zawodów i rozczarowań, szczególnie kiedy grałem w Atletico. Teraz jest jej o wiele łatwiej, zawsze wie jak mnie uspokoić, abym zapomniał o tym co sie nieprzyjemnego stało. Mobilizuje mnie kiedy tego potrzebuję. Osoba, z którą żyjesz jest często jedyną osobą która może ci pomóc gdy tego potrzebujesz i gdy jest ci źle.

Guillem: A od swoich psów?

Fernando Torres: One pokazują mi, że dobra materialne nie są najważniejsze w życiu. W życiu nie chodzi o to, co już masz, a czego jeszcze nie, albo co osiągnąłeś. Życie kręci się wokół drobiazgów, takich jak zabawa z psami w ogrodzie <śmiech>. To pomaga się zrelaksować, i zapomnieć o wielu sprawach. Czasem 10 minut zabawy z psami znaczy dla mnie tyle, co gra w wielkim meczu.

Guillem: A czego nauczyła Cię gra u boku
Stevena Gerrarda?

Fernando Torres: Podziwiam Stevena, bo wiem, z jak presją musi sobie radzić dzień w dzień, wszyscy bez przerwy o nim mówią - w szatni, w pubie, na stadionie. Słyszałem opinię, że powinien być silniejszy, mieć mocniejszą osobowość. Wiem jak ciężko żyć, z pod taka presja, szczególnie w takim klubie jak Liverpool. Byłem kapitanem w mojej drużynie w bardzo młodym wieku i wiedziałem, że wszyscy o mnie mówią i przyglądają sie każdemu mojemu podaniu na boisku. Gdy nie powodzi się twojej drużynie, stajesz się jednym z głównych winowajców. Wszystko to Stevie ma na co dzień, naprawdę świetnie sobie z tym radzi. Zawsze jest pod wielką presja, każdy mecz jest jak wielki finał, każdy od niego wymaga, że jako lider będzie ciągnął drużynę od zwycięstwa do zwycięstwa. To niesamowite jak radzi sobie z tak ogromną presją. Bardzo chciałbym kiedyś zostać kapitanem drużyny i byc tak wspaniałym kapitanem jak Steven.

Guillem: A coś od sędziów?

Fernando Torres: Cóż, przede wszystkim tego, że oni nie są naszymi wrogami. Wszyscy wykonują po prostu swoją prace: zawodnicy i sędziowie. Rozmawiałem z sędziami w Hiszpanii przez jakieś pół godziny o piłce i innych sprawach, i wiecie co? Nie powinniśmy skarżyć się ciągle na ich decyzje, denerwować sie na nich i zawzięcie protestować, ponieważ starają się jak mogą. Pamiętam sytuacje, gdy podczas jednego z naszych meczy byłem obiektem ataków, a on podszedł do mnie i powiedział: "Teraz wiesz co czuje w każdy weekend." Przed tym zajściem, sam często krytykowałem ich decyzje. Teraz wręcz odwrotnie, staram się im pomóc w jak największymi stopniu. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że każdy walczy w innym narożniku.

Guillem: Czego nauczył Cię
Rafa Benitez?

Fernando Torres: Przede wszystkim tego, że należy od siebie dużo wymagać, a nie spoczywać na laurach. Kiedy jesteś częścią drużyny, w której wszystko układa się wspaniale, zawodnicy mają skłonności do relaksu. Ale trzeba dawać z siebie codziennie wszystko, wyciągnąć 110%, nie możesz być zrelaksowanym. W takim klubie, jak Liverpool, po strzeleniu 20 bramek nie możesz powiedzieć sobie: "Ok, wystarczy". Jeśli strzelisz 20 bramek, Benitez każe jeszcze bardziej przykładać się do treningów, pracuje nad tobą cały czas, nawet przez cały tydzień, bo widzi, że masz potencjał i wspaniałą formę, więc należy to wykorzystać. Każe Ci samemu pracować nad sobą, coś ponad program treningowy. Są dni kiedy myślę "Bożę! ten facet chce mnie wykończyć!", lecz musisz sobie przypomnieć, że on robi to dla Twojego dobra, abyś mógł w pełni rozwinąć skrzydła. Chce się dalej rozwijać i być coraz to lepszym piłkarzem, nie mam zamiaru spoczywać na laurach, a do tego potrzebna jest bliska osoba która udzieli Ci wsparcia. Może nie zawsze chce się nam ciężko trenować i nie widzi się już w tym sensu kiedy robi sie po raz dziesiąty to samo ćwiczenie, lecz każde z nich ma swój cel i jestem tego pewny, że pewnego dnia wszyscy podziękujemy Benitezowi za ogrom pracy który ciągle wkłada w nasz rozwój.

Guilem: Czy kibice Atletico Madryt nauczyli Cię czegokolwiek?

Fernando Torres: Jestem fanem Atletico i liczę, że kiedyś wrócę do mojego ukochanego klubu. Być może będziemy mogli kiedyś rywalizować w UEFA Champions League! Lubie myśleć, że dobrze by mnie tam przywitali. Zawsze ilekroć spotykam kibica Atletico na ulicy, jestem traktowany jako jeden z nich i to jest piękne. Naprawdę ciężka sprawą byłby powrót do macierzystego klubu, ze świadomością, że nie jestem tam mile widziany. Mam nadzieję, że tak nie będzie.

Guillem: A fani Liverpoolu:

Fernando Torres: Nie można sobie wyobrazić lepszego wsparcia. Są całkowicie oddani zespołowi, są z nimi na dobre i na złe, wspierają nas niezależnie od sytuacji Gdy zakładasz koszulkę Liverpoolu daje ona ci wraz z kibicami pełne wsparcie, aż do śmierci. Gdy popełnisz błąd, nie skrytykują cię, bo nosisz koszulkę klubu i wspierają ją ponad nazwisko piłkarza. Cieszą się z sukcesów piłkarzy, żyją ich życiem, a gdy wracają piłkarze którzy odeszli kiedyś, nie wygwizdują ich lecz witają go z szacunkiem. Kiedy wszystko idzie wspaniale, kochają swoich zawodników, kiedy coś idzie źle, wciąż są dumni ze swoich piłkarzy. Zawsze jesteśmy pewni, że są z nami na 100% w każdej sytuacji, i to bardzo doceniamy. To jest różnica między Hiszpanią a Anglią.

Guillem: Co sądzisz o filmach i książkach? Czy wyciągnąłeś z nich jakieś wartości ?

Fernando Torres: Różne rzeczy z książek, ale przede wszystkim przyjaźń, jest bardzo ważna. Relacje z innymi ludźmi to jest wszystko co masz, nawet gdy nie ma się nic innego, to przyjaciół powinno się mieć. Kolejną kwestią jest to, że w książkach są często ujawniane doświadczenia ludzi, co nauczyło mnie, że wszyscy jesteśmy tacy sami; mamy takie same nadzieje, pragnienia i lęki, te same potrzeby w zakresie bezpieczeństwa i rodziny. Nauczyłem się także, że zawiść może być bardzo nieprzyjemną rzeczą. Jednak nie spotkałem się z nią tutaj. Gdziekolwiek sie pojawiłem czy to na ulicach Liverpoolu czy też Manchesteru, ludzie zawsze byli bardzo uprzejmi i pełni szacunku. Ostatecznie wyniosłem z tego bardzo ważną lekcje: By cieszyć się własnym życiem.

Guillem: Co sądzisz o dziennikarzach, którzy piszą o Tobie artykuły?

Fernando Torres: Osobiście nauczyłem się bardzo wiele od kilku dziennikarzy! Pod koniec dnia, kiedy piłkarze jesteśmy zmęczeni, egoistyczni i większość z nas prawdopodobnie powiedziałaby, że dobrzy dziennikarze to tacy którzy mówią o nas w samych superlatywach i nas chwalą, a źli to tacy którzy nas ciągle krytykują i przedstawiają w złym świetle. Jest paru dziennikarzy, którzy krytykują mnie, nie dlatego, żeby mi pomóc, tylko żeby skrzywdzić i wyśmiać na łamach prasy. Nie będę wymieniał nazwisk bo nie są warci martwienia się, ale chce pokazać, że to co robią jest złe i nie sprawia nikomu przyjemności. Wszystko co robię, robię wyłącznie dla siebie, ale czasem robie coś, żeby im udowodnić, że się mylą. Być może czasami mają racje w swojej krytyce, ale teraz gdy wychodzę na boisko, upewniam się, że nie będą mogli mówić tego nigdy więcej.

Guillem: Na sam koniec, powiedz, byłeś wzruszony podrożą, lub miejscami które odwidziałeś?

Fernando Torres: Bylem w kilku biednych miejscach jak Polinezja, Bora Bora, Natal, Amazonka w Brazylii, w częściach Meksyk, gdzie ludzie są wykorzystywani do ciężkiej pracy fizycznej, i nie mają niczego. Ale rzeczą która budzi we mnie podziw i zawsze mnie wzruszała jest to, że ludzie, którzy mają najmniej, są skłonni dać najwięcej. W miejscach pozbawionych bogactw materialnych spotkałem ludzi którzy są bardzo hojni i gotowi się dzielić tym co mają. To naprawdę jest godne podziwu i niesamowite. Czasem myślę, że chciałbym żyć z dala od kilku rzeczy, które nas otaczają, od nadmiaru pieniędzy i zazdrości. Przybywam w te miejsca i ludzie chcą się dzielić, godnie ugościć. A kiedy wracam do Europy, patrze i cóż? tutaj jest zupełnie inaczej... Prawda? - Kończy Fernando Torres.



07.07.2008.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz