I.
Mistrz Świata.
Minął ostatni tydzień pracy w Hiszpanii przed dniem
przemieszczenia do Południowej Afryki. Oczekiwaliśmy trzecich udziałów w Murcji
przeciwko Polsce, test końcowy. W tych dniach, zacząłem trening z grupą
stopniowo, i czułem się tak niezależnie, jak przed wyjazdem na poprzednich
sparingach, było o wiele lepiej niż w czasie pobytu w Austrii. Ławka była moim
miejscem do rozpoczęcia, ale z opcji gry. I tak się stało. Byłem w stanie uczestniczyć trochę więcej niż
dwadzieścia minut i przynieść zarówno pogrom Hiszpanii na Estadio Nueva
Condomina. Tej nocy odzyskałem stare, dobre samopoczucie i dopóki nie uciekłem
się do uśmiechu. Byłem szczęśliwy. Zapomniałem o krytycznym tygodniu, w którym kolano
ograniczało moje chodzenie. Osiągam stężenie w Las Rozas przekonany, że przyjdę
prawię w idealnych warunkach w inauguracyjnym meczu przeciwko Szwajcarii w
Republice Południowej Afryki, miałem czas. W pierwszym tygodniu pracy zakończyłem moje
osobiste treningi samotnie typu punkt-punkt, przed przystąpieniem do kolegów. Problemy
i małe kłopoty zaczęły się, ale to nic,
co mnie zaniepokoiło lub podejrzewałem o niepewnej przyszłości. Kilka dni
później czułem się bardzo dobrze na poziomie kolegów. Mnie wydawało się, że kolano nie jest urazem i
nie może przestać patrzeć wstecz i myślę, że wszystko pójdzie gładko.
Po pierwszych dniach koncentracji na Soccer City ,
opuściliśmy Innsbruck aby zmierzyć się przeciwko Arabii Saudyjskiej, w
pierwszym meczu przed MŚ. Wspólnie zdecydowaliśmy, że byłoby lepiej, abym nie
grał. Dwadzieścia cztery godzin przed tym meczem zrobiliśmy szkolenie w izolatce,
bardzo wymagające, z myślą o przygotowaniu fizycznego dla mnie, aby kontynuować wyzdrowienie. Kiedy obudziłem się następnego
dnia rano, ledwo mogłem zgiąć kolano. W tym czasie otrzymałem ukłucie ponieważ
to co się stało nie było krokiem wstecz, było on następnym. Wróciłem do
treningów po za grupą, pomysłem było, abym grał kilkanaście minut przeciwko
Korei Południowej. Jednak wiedziałem, że
to nie będzie możliwe, ponieważ ograniczenie nie było możliwe do odzyskania w
ciągu kilku godzin. Jak można sobie wyobrazić, nie spotkałem się nawet na
minutę na treningu aby porozmawiać z kolegami. Byłem obracając sprawę, ale nie
mógłem zrozumieć, dlaczego jestem w tym samym miejscu, kiedy zacząłem indywidualny
wyścig z czasem w Vigo, kilka tygodni po zabiegu. Byłem świadom, że nie
rozpocznę, tak jak myślałem turnieju, ale w tym czasie nie pozwoliłem na to,
aby się poddać. Kontynuowałem walkę. Na
koniec, w drugiej grze Dr Cota, jeden z lekarzy zespołu, który kontrolował cały
proces rehabilitacji w Galicji, postanowił się przedostać, wykorzystując
trenera dał nam kilka dni wolnego. Celem tego była pomoc, miałem smarować
kolano i odpoczywać. W zamian za to uczucie było znacznie lepsze i uzyskaniem utraconego
optymizmu. Z odzyskania dobrego
samopoczucia, odzyskałem sympatię, tak jak to w Pucharze Konfederacji, ludzi z RPA. Dostrzegałem specjalne
traktowanie. Poprzez przynależność do Liverpoolu stałem się tam, jednym z
najbardziej lubianych zawodników i popularnych Turnieju. Poprzedni trening, przed premierą, był nieograniczony.
Grupa chciała zacząć, ale strzał i remis, który rozpoczął
ostatni Puchar Świata. Osobiście czułem się dobrze, ale tylko dobrze. Chciałem
grać, mając świadomość, że wizja i chęć wzięcia udziału w konkursie, zostały
nałożone ograniczeniem. Że gdybym miał
grać, ale potrzebny do gry, jest zrozumienie, aby dokładnie wiedzieć, gdzie
jestem i czy mogę rywalizować na wysokim poziomie. Debiut rano przeciwko
Szwajcarii trener drużyny narodowej, Javier Minano, podszedł do mnie i on
potwierdził, że nie będę grać. Wyjaśnił, że Vicente wolał dać mi jeden dzień
więcej, aby przyspieszyć pełne wyleczenie. Minano wyjaśnił mi, że turniej jest długi i zacząłem
go na ławce. Noc otwarcia wypełniona była rozczarowaniem, pierwszą porażką, ale optymizm, który był
odczuwalny w szatni po ostatnim gwizdku, był pocieszający. Nikt nie wątpił, w
naszą zdolność do osiągnięcia sukcesu. Z biegiem czasu, analiza była taka, że
otrzymaliśmy bolesną lekcję, ale bardzo cenną. Być może po tej pierwszej
porażce, zostałem wybrany do pierwszej jedenastki przeciwko Hondurasowi, a może nie, kto wie. Reguła
okoliczności i nie mogłem się doczekać, aby grać. Kilka razy byłem tak chętny
do rozpoczęcia meczu. Zespół wygrał 2-0, po bramkach Davida Villi. Osobiście
czułem się dobrze, szybko i bezboleśnie, ale gol był oporem. Wszystko to
doprowadziło do postrzegania zewnętrznego środowiska i miejsca gdzie mieszkałem
wcześniej. Myślałem, że nie zauważę w Pucharze Świata, ale po pierwszej porażce
wszyscy byliśmy w centrum uwagi i nie byliśmy wyrozumiali. Nie przeszkadzało mi
zbyt wiele, bo miałem tyle z mojej osobistej wojny z kolanem. Chociaż w tej
chwili, było zwycięstwo. Biorąc pod uwagę, Chile zrzuciliśmy napięcia: mogliśmy
wrócić do domu albo być najwyżej grupy. To było wszystko albo nic. Zespół odpowiedział z wielką wygraną i
zakwalifikował się do kolejnego etapu, jako liderzy. Tej nocy, ból pojawił się
ponownie, chociaż znalazłem optymalne pole, twardo i szybko ponownie. Ale
kolano reaktywowało sprzeciw. Jesteśmy przygotowani do zmierzenia się z
Portugalią i ostatecznie potwierdziły się wcześniejsze obawy. Czułem, że nie
mogę nadążyć za grupą. Nie miałem takiej samej sprawność, niż w poprzednich
tygodniach, mogę odjąć niedogodności. Godziny z trawy spędziłem z Raúlem Gonzálezem, Fernando Galánem, Juanem Carlosem,
Miguelem Gutiérrezem i doktorem Cotą, moi wierni fizjoterapeuci i lekarz,
którzy opiekowali się mną w każdy dzień. Spędziliśmy wiele czasu razem, oni
byli „winni” mogłem dostać się do gry w meczach.
Rozpoczął się mecz z Portugalią, w miarę postępów meczu
czułem, że coś nie idzie dobrze. Kolano
ponownie protestowało, ponownie dzięki Davidowi Villi strzeliliśmy w ostatnim
kwadransie meczu, chociaż nie odczuwałem szczęścia. Żyłem przytłoczony. Zawsze
myślałam, że jeśli ktoś rezygnuje ze wszystkiego, aby osiągnąć to co chce i
pracuje bardzo ciężko, w końcu ta praca zostanie nagrodzona. Moja teoria, w tym
momencie była morzem wątpliwości. Chwile rozrywki były całkowicie zastąpione,
przez sesje terapeutyczne i godziny w siłowni. Tylko dysponowałem czasem, żeby
dbać o stawy, bez żadnego oddechu aby się rozerwać, albo żeby wykonywać jakieś
inne czynności. W nocy zanim zasnąłem, modliłem się o to, aby rano wstać z jak
najlepszym samopoczuciem. Kolano stało
się moją obsesją. Niepewność przyszłości w Liverpoolu także mi nie pomagała.
Krążyło mi po głowie mnóstwo rzeczy, w czasie kiedy powinienem bawić się jak
dziecko. Robiłem wszystko aby tam być. Walczyłem dla tego wyzwania i marzyłem o
tym, aby grać w tym Mundialu, chociaż nie tylko chciałem w nim grać, marzyłem
aby w nim wygrywać i poczuć się ważnym. Jumper
z trzema krzyżami, najbardziej decydujący. W treningu, zacząłem dostrzegać
coraz większe odległości podczas pracy, obejmujące resztę czasu i odkiedy
znalazłem się tu. To była rzeczywistość. Paragwaj był chyba moją ostatnią
szansą, aby wystąpić w pierwszym składzie. Takie jest życie z przodu, można robi
dobrą robotę dla zespołu, ale jeśli nie ma się wyniku, jest się nie obecny. To
była niebezpieczna gra, ponieważ wszyscy brali nas jako absolutnych faworytów i
zgodnie z oczekiwaniami, pojedynek spowodował ogromne skomplikowanie i
szaleństwo, dwa niewykorzystane karne i
bramka Villi, który grał na dwóch pozycjach, których się nauczył. Hiszpania
zgodziła się na półfinał, dokładnie tam, gdzie chciałem być od tego czasu, gdy
zdecydowałem się dojeżdżać samochodem z Liverpoolu na zabiegi w Barcelonie. Jednak
to nie było tak jak sobie wyobrażałem. Zdarzenia te były na dobrej drodze,
próbowałem ułożyć je w mojej głowie, bo
wszystko co wskazywało na moje miejsce w pierwszej drużynie, uciekło tak
istotnie. Piłka nożna jest sprawą drobnych szczegółów. Dlatego cel, nawet jeśli
uczyniłeś wszystkie inne rzeczy równe dobrze, ta pewność, że dałeś ciągłość
zespołu w półfinale ... lub, w najlepszym razie, decyzje zastąpienia.
Jak wyczułem, nie rozpocząłem meczu z Niemcami. Miałem wsparcie z zewnątrz,
zgadzałem się z uczciwością wiedząc, że nie mam racji. Moje kolano bolało, powoli.
Być może, końcowe minuty były wystarczające, w tym stanie, ale, przede
wszystkim, po prostu chciałem, aby osiągnąć końcówkę. Gol Puyola osiągnięty z
rzutu rożnego. Ironiczne, ale prawdziwe. Hiszpania zagrała decydujący mecz o Mistrzostwo
Świata, gdzie rozpoczęliśmy utratą i mieliśmy w drodze myśl, że tylko
największą pracą i skupieniem możemy pokazać swoje umiejętności i zdobyć
wszystko. Graliśmy na szczycie i w chwale nie spodziewaliśmy się Holandii. A piłka nożna jest kwestią drobnych
szczegółów, jeśli Pedro mógłby przepchnąć piłkę, strzelił by swoją pierwszą
bramkę, mógłby odzyskać swoje miejsce w
zespole ostatecznie. W rzeczywistości
jest tak, że muszę żyć z myślą wyjścia z
ławki, wraz z innymi jedenastoma kolegami
i nie mam innego wyjścia. Byliśmy gotowi do przeżycie, najszczęśliwszego
dnia w naszym życiu, i najważniejszych lub najgorszych wspomnień. Często
myślałem, że to będzie ten wieczór, ale skrypt w mojej głowie, nagle się
zmienił. Po sto dwudziestu minutach zawału, w których Robben był wstanie dać
pierwszy w historii Puchar Świata Holandii, przyszedł ze strzałem Andrés
zbawiciel. To moment! Kiedy piłka wpada
do siatki, wydaje się, że wszystko jest już jasne, bez względu na to, ile czasu to trwało, ponieważ wszyscy wiedzą, że to zmieni nasze
życie. Czasu pozostało niewiele, dlatego też zaraz po zakończeniu, poszliśmy
świętować mistrzostwo. Jednak los nie
skończył ze mną. I nadal nie zarezerwowaliśmy najokrutniejszego z zakończeń. Po
długim podani Capdevila, pobiegł w przód i pamiętam miał najbliższą sytuacje do
strzału... uderzył po trawię. Kilka
sekund przed gwizdkiem sędziego, leżałem na murawie. To otworzyło mi oczy i musiałem iść do
szatni. W ten sposób brakowało mi tak
wiele rzeczy do powiedzenia, które miałem w głowie, powiedziałbym, że to trwało
godzinami, przez kilka minut, już żyłem
w euforii. Pamiętam operacje, ufałem w to, że drugi zabieg będzie szybki i
skuteczny, że pierwsza długa podróż z Liverpoolu do Barcelony, ciężkie miesięczne
podróży pomiędzy Vigo a Santiago de Compostela i wszyscy ludzie, którzy byli
przy mnie, aby pomóc mi przekroczyć linie mety. Próbowałem skupić się na kilka
minut, aby być w stanie unieść Puchar Świata, ale nic i nikt nie mógł mnie
pocieszyć. Moja stara teoria, że ciężką pracą, wszystko osiągniesz, że zrobisz
to co chcesz, można ukazać… na tej starej teorii, w co zacząłem wątpić przed
wyjazdem do RPA, a ona była moim mottem życia, do tej pory, już mi nie służyła.
Los zagrał własny mecz i był zbyt okrutny dla mnie. Kiedy otworzyłem oczy w zaciszu domowym, obserwowałem
moich towarzyszów. Byli to Raúl i Fernando fizjoterapeuci i oczywiście, mój
niezawodny lekarz Cota. Wydawało się, jak gdyby nic się nie stało, ale jeśli wrócimy do pierwszego dnia wiemy o
wszystkim. Ludzie, którzy mnie kochają i opiekowali się mną, byli ze mną od
początku, byli ze mną w szatni, z dala od boiska, gdzie w kilka sekund szalała
cała Hiszpania. Jednak woleli iść ze mną, nie zostawiaj mnie samego i spędzając
te trudne chwile ze mną. Jakoś czułem, że zawiodłem ich wszystkich, ich i tych,
którzy pomogli mi w drodze. Historia została napisana, skończona i nic nie może
jej zmienić. Byłem mistrzem świata, tak jak wszyscy. Zostaliśmy skłonieni do przejścia na stadionu. Przenieśliśmy się
tak szybko, jak to możliwe, na murawę na spotkanie ze wszystkimi, których
ucieszyło zwycięstwo. Po tym wszystkim, moje marzenie się spełniło! Nie, jeśli
cel uświęca media, jednak ja wcześniej tak myślałem. Dotknąłem Pucharu i
chciałem wierzyć, że w końcu moja stara teoria była jeszcze możliwa. Często
trzeba pokonać trudności, aby osiągnąć, to co się chce…, jednak aby nie przegapić
wiele po drodze. I miałem również to, czego najbardziej pragnąłem: najlepsze trofeum na świecie w moich rękach.
Tłumaczenie: Paulina Katarzyna
świetny post , <3 ;D bardzo mi się podoba..
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne ;>
hey,zostałem przekierowany tu z nk podobno sama tłumaczyłas? niezły tekst. widziałem też twoje albumy. masz tam napisane że j. hiszpańskiego uczysz się od wrzesnia i tak dobrze znasz ten jezyk czy cos tu kantowane jest ;/
OdpowiedzUsuńMam 5 godzin w tygodniu języka hiszpańskiego. Książkę tłumaczę ze słownikiem oraz translatorem i własnymi notatkami z lekcji.
UsuńJest to nowa książka sprowadzona z Hiszpanii, sama wszystko tłumaczę, mam ją od połowy stycznia. Wczoraj skończyłam pierwszy rozdział, i już zaczynam drugi.
Nic nie jest kantowane, książka jest pisana w czasie przeszłym, którego jeszcze nie miałam, dla tego też pomagam sobie w internecie. Aby zdania dobrze brzmiały dokładnie wszystko analizuje i poprawiam.
jesteś świetna. na pewno wiele osób które będą mogły to przeczytać będzie zadowolone i bardzo wdzięczne jak ja.
OdpowiedzUsuńchyba wiesz kto..
Dziękuje, jednak nie za bardzo wiem, kim jesteś.
UsuńNie mogę sobie skojarzyć, tym bardziej, że twoja nazwa daje mi do myślenia. ;p
Jeśli nie chcesz ujawniać swojego imienia, może napisać do mnie na e-mail: paulina.katarzyna@wp.pl
Pozdrawiam.
Niesamowite! Jesteś super. Nie wiedziałam, że ktoś posiada jego nową książkę. Chciałam sobie kupić, ale fakt, że musiała bym ją sprowadzić z Hiszpanii i zapłacić ponad 100 zł strasznie mnie przeraził. Dziękuje Ci za to, że tłumaczysz tą ksiażkę i udostępniasz tutaj dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńTo jest mega cudowne! Widziałam twoją galerie zdjęć, boska!!!
OdpowiedzUsuńNo ludzie, nie wiedziałam, że istnieje tutaj ktoś, kto tak bardzo się nim interesuje. To wspaniale, że tak wiele rzeczy o nim publikujesz. ;D Czytam bloga codziennie.
Jezu! Jezu! Jezu! Masz jego nową książkę? O Boże.. nawet nie wiesz jak się ciesze, że wrzucać tutaj tłumaczenie!!! ;> Już uwielbiam twój blog. Wogóle twoje zdjęcia.
OdpowiedzUsuńJesteś super. ;>