środa, 27 lutego 2013

Firma bukmacherska drwi z Torresa.



W drodze na Stamford Bridge ostatnio można zobaczyć billboard reklamujący Paddy Power - jedną z firm bukmacherskich, która wręcz specjalizuje się w aluzjach ośmieszających piłkarzy Premier League. Tym razem ofiarą żartu padł Fernando Torres.
Chelsea uznała to za przedrzeźnianie i walczy o zdjęcie plakatu. Widnieje na nim napis 'zachęcający' Torresa do zmiany pracy.

"FERNANDO - mamy worek cebuli, który właściwie możesz znaleźć. Jest u kolegi z budki z hamburgerami. Ubierz siatkę na włosy."

Prawnicy Chelsea podjęli działania mające na celu usunięcie plakatu. Strony nie mogą dojść do porozumienia. Paddy Power ma prawa graficzne, a billboard nie jest zamieszczony na własności klubu, tylko w poprzek drogi na Stamford Bridge. Po stronie Chelsea jest prawo wizerunkowe Fernando. Jeśli nie dojdzie do kompromisu sprawa skończy się w sądzie.

Rooney, Torres i Gerrard w... karcie dań pizzerii.



Naj­droż­sza, ale i naj­więk­sza jest pizza fir­mo­wa­na na­zwi­skiem Ro­oneya, gwiaz­do­ra Man­che­ste­ru Uni­ted. Kosz­tu­je pra­wie dzie­sięć fun­tów (ponad 46 zło­tych). Za­wie­ra on m.​in. kur­cza­ka z przy­pra­wa­mi, bo­czek, czer­wo­ną ce­bu­lę i ostrą pa­pry­kę.

W ja­dło­spi­sie piz­ze­rii nie bra­ku­je dań dla fanów in­nych an­giel­skich dru­żyn. I tak sym­pa­ty­cy Man­che­ste­ru City po­win­ni sku­sić się na "Car­lo­sa Te­ve­za", Ar­se­na­lu Lon­dyn na "Theo Wal­cot­ta", Tot­ten­ha­mu Hot­spur na "Aaro­na Len­no­na", Li­ver­po­olu na "Ste­ve­na Ger­rar­da", Chel­sea Lon­dyn na "Fer­nan­do Tor­re­sa", a Man­che­ste­ru Uni­ted nie tylko na "Wayne'a Ro­oneya", ale także na "Ro­bi­na van Per­sie".

Naj­tań­sza jest pizza "Len­no­na", za którą trze­ba za­pła­cić 6,50 fun­tów (31 zło­tych). Jej kla­sycz­ny­mi skład­ni­ka­mi są tylko ser i po­mi­do­ry. Nie­wie­le droż­sza jest prze­ką­ska "Ger­rar­da" - kosz­tu­je pra­wie sie­dem fun­tów, a skła­da się z mo­za­rel­li i pa­pry­czek.
An­giel­skie media nie ujaw­ni­ły, któ­rej dru­ży­nie ki­bi­cu­je wła­ści­ciel tej nie­zwy­kłej "pił­kar­skiej" piz­ze­rii. Za­pew­ne, gdyby zde­cy­do­wał się na opu­bli­ko­wa­nie tej in­for­ma­cji, nie mógł­by li­czyć na klien­tów z in­nych ze­spo­łów.

wtorek, 26 lutego 2013

Fani Fernando Torresa - "Moja historia o początku facynacji"

Moi drodzy. 
Chciałabym was zachęcić do korzystania, z opisywania swoich historii dotyczących waszego fanatyzmu naszym ukochanym          
El Niño.  

O co mi tak dokładnie chodzi? Już wyjaśniam. 

Moim celem, jest ukazanie wszystkim, jak wielu was jest oraz przedstawienie waszych historii na swoim blogu. Jeśli mielibyście ochotę zdradzić mi szczegóły z waszego początku poznania Fernando, bardzo gorąco zapraszam do pisania wiadomości na mój e-mail. 

Adres e-mail: paulina.katarzyna@wp.pl 

Może w punktach wyjaśnię, co mogłoby znaleźć się w waszej wiadomości.  

- Opis gdzie, kiedy i w jaki sposób zauważyliście Fernando Torresa.
- Co przyciągnęło waszą uwagę do jego osoby.
- Jaka była wasza pierwsza myśl, widząc Nando.
- Co myślicie o Torresie, jako piłkarzu ale i normalnym mężczyźnie.
- Czy szanujecie jego żonę, rodzinę.
- Jak długo interesuje się "Dzieciakiem" 
- Czy fakt, iż zaczęliście interesować się Fernando, wpłynął jakoś na wasze życie.
- Można również opisać, czy posiada się jakieś rzeczy związane z Torresem.
- Czy kiedyś udało wam się spotkać z Fernando, albo może widzieć go przez krótką chwilę.
- oraz dodatkowo, możecie przysyłać swoje zdjęcia w koszulkach, z jego zdjęciami, wszystko na co macie tylko ochotę. Jeśli jest coś jeszcze o czym nie wspomniałam, również możecie napisać. Każda myśl, każda rzecz i pomysł liczy się najbardziej. 
- Na koniec, poproszę o podpis. Najlepiej imię i jeśli ktoś posiada, to może być pseudonim. 

Najważniejsze!!! 

Wszystkie dane w historii mają być prawdziwe. Nie kierujcie się tym, iż czasem rok, albo kilka miesięcy to zbyt mało, to nie prawda. Chodzi tutaj o to, aby zapoznać się z jak największą liczbą fanów  El Niño.   

Zapraszam serdecznie do wysyłania swoich historii o poznaniu Torresa.

Paulina Katarzyna


niedziela, 24 lutego 2013

Fernando Torres, jeden z najlepszych hiszpańskich napastników.



Fernando Torres jest jednym z najbardziej utytułowanych europejskich piłkarzy, mimo dość młodego wielu. Urodził się on w stolicy Hiszpanii, czyli Madrycie w drugiej połowie marca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego roku. Jego dziadek był wiernym kibicem Atletico, a brat grał jako bramkarz, więc i on został zarażony pasją do piłki nożnej. Na początku próbował swych sił na pozycji takiej jak brat, lecz szybko przekonał się, że więcej pożytku drużyna będzie z niego miała w ataku. W roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym związał się kontraktem z Atletico Madryt, gdzie był bardzo bramkostrzelnym zawodnikiem. Później Liverpool zaoferował za niego kwotę, na jaką musieli zgodzić się włodarze stołecznego klubu i El Niño, czyli dzieciak przeniósł się na wyspy (rok dwa tysiące siódmy). Trzy i pół sezonu rozegrał w byłym klubie Jerzego Dudka, następnie kupiła go za prawie sześćdziesiąt milionów euro Chelsea, gdzie gra on do dzisiaj z nieco mniejszym powodzeniem niż w poprzednim klubie.

sobota, 23 lutego 2013

Petr broni Torresa.



Passa Fernando Torresa bez zdobytego gola znów niepokojąco rośnie. Choć napastnik zdobył tylko jedną bramkę w ostatnich 14 spotkaniach, to jednak wciąż może liczyć na wsparcie kolegów. Jednym z nich jest Petr Cech.

To co byłoby niepokojące, to sytuacja, w jakiej Fernando nie miałby żadnych sytuacji na gola. Napastnik sam musi tworzyć swoje szanse i sam powinien umieć znajdować się w sytuacjach pod bramką rywala, która mu takie szanse daje.

Tak długo, jak Torres będzie przebijał się w pole karne rywali po to, aby mieć okazję na uderzenie na bramkę, tak długo będzie miał szansę na zdobycie goli
- tłumaczy Petr Cech.

Każdy z nas stara się wspierać innych kolegów w zespole, ponieważ wszyscy musimy dobrze grać, dobrze się czuć w drużynie i pokazywać dobre występy - dodaje bramkarz Chelsea.

piątek, 22 lutego 2013

Otwarty list do Torresa.



Ostatnio wśród kibiców Chelsea narodziła się nowa moda na pisanie otwartych listów do osób związanych z klubem. Kilka tygodni temu pisaliśmy o petycji fanów skierowanej do Romana Abramowicza w sprawie kontraktu Franka Lamparda. Dziś prezentujemy list, który Rik Sharma skierował do Fernando Torresa.

Drogi Fernando,
Dopóki nie trafiłeś do Chelsea, nie lubiłem Cię. Byłeś dobrym napastnikiem, ale uważałem, że zbyt szybko padasz na murawę i nie potrafisz zaangażować się w walkę. Pamiętam jednak, że gdy podpisałeś kontrakt z Chelsea, poczułem pewne podniecenie i ekscytację.

Na dwa dni przed Twoim złożeniem podpisu pod nową umową, pojawiły się plotki dotyczącego tego transferu. Nie sądziłem, że coś z tego będzie, ale 31 stycznia przeglądałem stronę Sky Sports, nieustannie ją odświeżając i czekając na nowinki transferowe.

Na krótko przed północą oferta była dokonana. Byłem naprawdę podekscytowany. Przestało mieć dla mnie znaczenie to, co sądziłem o Tobie w przeszłości, bo byłeś właśnie tutaj, z nami. Prezent za 50 milionów dla fanów Chelsea i dla Carlo Ancelottiego.

Tydzień później nie było już tak kolorowo. 6 lutego zadebiutowałeś przeciwko swojemu byłemu już klubowi, Liverpoolowi, który, jak mnie poinformowano, wciąż kochasz i do którego wciąż czujesz pewien sentyment. Zostałeś zmieniony w 66 minucie po nieefektywnej grze i to powinien być dla nas pewien sygnał. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co to oznacza.

Oczywiście, wymagaliśmy od Ciebie bardzo dużo także z powodu kwoty, którą kosztowałeś, ale wszyscy wierzyliśmy, że wkrótce zaczniesz strzelać gole. Zdobycie pierwszego zajęło ci ponad 900 minut.

W maju zwolniono Carlo Ancelottiego. Największe przestępstwo Włocha? Niewykorzystanie prezentu za 50 milionów funtów. Na Stamford Bridge zjawił się jednak Villas-Boas i wszyscy wierzyliśmy, że pod jego wodzą obudzisz się.

Pierwszy mecz nowego sezonu, przeciwko Stoke, znowu nie był Twoim popisem. W meczu z Manchesterem United na Old Trafford strzeliłeś co prawda gola, ale chwilę później nie trafiłeś do pustej bramki.

Mieliśmy nadzieję, że wydarzenie to nie zachwiało Twej pewności siebie, że wciąz potrafisz zdobywać bramki. W kolejnym meczu przeciwko Swansea strzeliłeś gola i wszystko było w jak najlepszym porządku. Przez około 10 minut, bo później zostałeś wysłany do szatni za faul, którego konsekwencją była czerwona kartka.

Kolejne dwa trafienia przyszły w meczu z Genk. To było to! To był Torres, na jakiego czekaliśmy. Potem wszystko znów ustało. Minęło sporo czasu, zanim strzeliłeś dwa gole w spotkaniu z Leicester.

W tym czasie zwolniony został Andre, kolejny kamyczek do ogródka Fernando Torresa. Zastąpił go Roberto di Matteo, który dał nam tak wiele radości, ale nawet on nie potrafił Ciebie odblokować.

Nieważne, co zrobiłeś, lub raczej czego nie zrobiłeś dla Chelsea, na pewno nigdy nie zapomnimy tego, co zrobiłeś w rewanżowym meczu z Barceloną na Camp Nou. Gdybyś nie strzelił, pewnie i tak pojechalibyśmy do Monachium, ale dałeś nam pewność i spokój w końcówce spotkania.

Każdy dzień po tym trafieniu przynosił nam nowe filmy na YouTube, przedstawiające celebrację kibiców Chelsea ze stadionu, z barów, z domów. Wtedy byłeś bohaterem. W finale w Monachium nie miałeś wiele do powiedzenia, bo tam gwiazdą był Didier Drogba.

Nowy sezon zapowiadał się świetnie. Juan Mata, Eden Hazard i Oscar wydawali się być idealnymi graczami, zdolnymi pomóc Tobie w drodze do powrotu na sam szczyt. Ty także nie próżnowałeś - byłeś najlepszym strzelcem na Euro 2012.

Ale Di Matteo po raz kolejny nie podołał zadaniu. Zdarzało Ci się strzelać gole, w naprawdę imponującym stylu, ale to wciąż było za mało. Włoch został zwolniony, na Stamford Bridge trafił Rafa Benitez, którego nie lubimy. To on miał Cię ostatecznie obudzić.

Przyjrzyjmy się teraz temu, gdzie jesteśmy. W swoim setnym występie dla Chelsea zostałeś wygwizdany przez fanów - tych wszystkich, którzy wspierali Cię przez cały Twój czas w Londynie i nigdy nie dali Ci poznać, że coś jest nie tak. Rozumiemy, że nie wybierałeś kwoty, jaką za Ciebie zapłacono. Moje pytanie brzmi - na ile Ty wyceniłbyś siebie?

Wkrótce będziesz miał 29 lat. Nie jestem pewien, czy wrócisz jeszcze do dawnej dyspozycji. Jedynego gola w ostatnich czternastu meczach strzeliłeś w starciu z Brentford. Nie ma się czym zachwycać - nawet w tym meczu do momentu trafienia do siatki rywala, grałeś po prostu słabo.

Co możesz teraz uczynić? Sądzę, że powrót do Atletico Madryt byłby właściwym rozwiązaniem. Wciąż jesteś legendą tego klubu, tam możesz być prawdziwą gwiazdą. Czy będą chcieli Twojego powrotu? To już zupełnie inna kwestia.

Niektórzy fani Liverpoolu także uważają, że chcieliby Cię widzieć na Anfield. Ale uważam, że Liverpool ma wystarczająco dużo kłopotów, zajmując pozycję w środku ligowej tabeli, niepotrzebny im więc kolejny, tym razem z Tobą.

Ciężko powiedzieć, co przyniesie przyszłość. Jedno jest jednak pewne. Po 19. maja nie ma już dla Ciebie na Stamford Bridge miejsca. To nie tak miało wyglądać.

Rik Sharma

Rafa broni Torresa.



W ostatnich 14 meczach Fernando Torres zdobył tylko jednego gola. Po spotkaniu ze Sartą Praga na głowę hiszpańskiego napastnika spadnie zapewne fala krytyki, z którą zmierzył się już po ostatnim gwizdku także Rafae Benitez.

Możemy mówić o tym, że Fernando nie strzela goli, ale w meczu ze Spartą miał cztery swoje szanse które sprawiają, że trzeba na to spojrzeć pozytywnie ponieważ miał te cztery sytuacje. Widziałem go w meczach, w których takich okazji mu zabrakło, ponieważ nie znalazł się w odpowiedniej pozycji na boisku - broni swojego rodaka Rafael Benitez.

Po tym meczu nie można mówić, że Torres uciekał od piłki. Był na odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Tak, zmarnował szanse, o których mówimy, ponieważ zatrzymał go bramkarz rywala. Oczywiście, jesteśmy rozczarowani tym, że nie wpisał się na listę strzelców, ale pamiętamy, że wciąż daje całego siebie dla zespołu.

Torres nie zagrał tego wieczora źle. Można analizować skuteczność napastnika podając liczbę strzelonych przez niego goli, może to właściwe podejście, ale Fernando wykonuje dobrą pracę dla całego zespołu. Gra z rywalem, który ustawił się tak głęboko nie jest łatwa, ale Torres walczył o piłkę w powietrzu, dał opcję tym, którzy byli jego partnerami. Według mnie zagrał dobry mecz. Jeśli będzie kontynuował swoją pracę i grał tak jak dziś, będzie strzelał bramki - jestem o tym przekonany
- uznał Benitez.

wtorek, 19 lutego 2013

Torres na celowniku Interu Mediolan?



Napastnik Chelsea Londyn, Fernando Torres znalazł się na liście życzeń włoskiego giganta Interu Mediolan - informują hiszpańskie media.

Trener Interu, Andrea Stramaccioni chętnie widziałby Hiszpana w swojej drużynie ze względu na kontuzję Argentyńczyka Diego Milito, który doznał urazu kolana.

Nie wiadomo jak długo potrwa przerwa napstnika, więc Inter już poszukuje napstnika światowej klasy, aby znaleźć kogoś kto będzie strzelał tyle bramek co Argentyńczyk.

Właśnie latem napastnik 'The Blues' ma opuścić Stamford Bridge, ponieważ Chelsea chce się go pozbyć i wybawieniem dla Hiszpana ma być Inter Mediolan.

Według gazety 'AS', Torres znajduje się na początku listy życzeń wraz z napastnikiem Realu Madryt, Gonzalo Higuainem.

niedziela, 17 lutego 2013

Forshaw:Torres to mój idol.



Napastnik Brentford Adam Forshaw przyznaje, że nielichą przyjemność przyniosą mu dziś pojedynki na boisku z Fernando Torresem, które nazywa swoim idolem.

Torres był jednym z moich bohaterów, zawsze był dla mnie wyróżniającym się piłkażem. Fernando Torres, był genialny w okresie swojej gry w Liverpoolu  - przyznaje Adam Forshaw.

sobota, 16 lutego 2013

Fernando Torres numer nine - I rozdział nowej książki o Fernando Torresie. 2011



I.                    Mistrz Świata. 

Minął ostatni tydzień pracy w Hiszpanii przed dniem przemieszczenia do Południowej Afryki. Oczekiwaliśmy trzecich udziałów w Murcji przeciwko Polsce, test końcowy. W tych dniach, zacząłem trening z grupą stopniowo, i czułem się tak niezależnie, jak przed wyjazdem na poprzednich sparingach, było o wiele lepiej niż w czasie pobytu w Austrii. Ławka była moim miejscem do rozpoczęcia, ale z opcji gry. I tak się stało.  Byłem w stanie uczestniczyć trochę więcej niż dwadzieścia minut i przynieść zarówno pogrom Hiszpanii na Estadio Nueva Condomina. Tej nocy odzyskałem stare, dobre samopoczucie i dopóki nie uciekłem się do uśmiechu. Byłem szczęśliwy. Zapomniałem o krytycznym tygodniu, w którym kolano ograniczało moje chodzenie. Osiągam stężenie w Las Rozas przekonany, że przyjdę prawię w idealnych warunkach w inauguracyjnym meczu przeciwko Szwajcarii w Republice Południowej Afryki, miałem czas.  W pierwszym tygodniu pracy zakończyłem moje osobiste treningi samotnie typu punkt-punkt, przed przystąpieniem do kolegów. Problemy  i małe kłopoty zaczęły się, ale to nic, co mnie zaniepokoiło lub podejrzewałem o niepewnej przyszłości. Kilka dni później czułem się bardzo dobrze na poziomie kolegów.  Mnie wydawało się, że kolano nie jest urazem i nie może przestać patrzeć wstecz i myślę, że wszystko pójdzie gładko. 

Po pierwszych dniach koncentracji na Soccer City , opuściliśmy Innsbruck aby zmierzyć się przeciwko Arabii Saudyjskiej, w pierwszym meczu przed MŚ. Wspólnie zdecydowaliśmy, że byłoby lepiej, abym nie grał. Dwadzieścia cztery godzin przed tym meczem zrobiliśmy szkolenie w izolatce, bardzo wymagające, z myślą o przygotowaniu fizycznego dla mnie,  aby kontynuować  wyzdrowienie. Kiedy obudziłem się następnego dnia rano, ledwo mogłem zgiąć kolano. W tym czasie otrzymałem ukłucie ponieważ to co się stało nie było krokiem wstecz, było on następnym. Wróciłem do treningów po za grupą, pomysłem było, abym grał kilkanaście minut przeciwko Korei Południowej.  Jednak wiedziałem, że to nie będzie możliwe, ponieważ ograniczenie nie było możliwe do odzyskania w ciągu kilku godzin. Jak można sobie wyobrazić, nie spotkałem się nawet na minutę na treningu aby porozmawiać z kolegami. Byłem obracając sprawę, ale nie mógłem zrozumieć, dlaczego jestem w tym samym miejscu, kiedy zacząłem indywidualny wyścig z czasem w Vigo, kilka tygodni po zabiegu. Byłem świadom, że nie rozpocznę, tak jak myślałem turnieju, ale w tym czasie nie pozwoliłem na to, aby się poddać. Kontynuowałem walkę.  Na koniec, w drugiej grze Dr Cota, jeden z lekarzy zespołu, który kontrolował cały proces rehabilitacji w Galicji, postanowił się przedostać, wykorzystując trenera dał nam kilka dni wolnego. Celem tego była pomoc, miałem smarować kolano i odpoczywać. W zamian za to uczucie było znacznie lepsze i uzyskaniem utraconego optymizmu.  Z odzyskania dobrego samopoczucia, odzyskałem sympatię, tak jak to w Pucharze Konfederacji,  ludzi z RPA. Dostrzegałem specjalne traktowanie. Poprzez przynależność do Liverpoolu stałem się tam, jednym z najbardziej lubianych zawodników i popularnych Turnieju.  Poprzedni trening, przed premierą,  był nieograniczony. 

Grupa chciała zacząć, ale strzał i remis, który rozpoczął ostatni Puchar Świata. Osobiście czułem się dobrze, ale tylko dobrze. Chciałem grać, mając świadomość, że wizja i chęć wzięcia udziału w konkursie, zostały nałożone ograniczeniem.  Że gdybym miał grać, ale potrzebny do gry, jest zrozumienie, aby dokładnie wiedzieć, gdzie jestem i czy mogę rywalizować na wysokim poziomie. Debiut rano przeciwko Szwajcarii trener drużyny narodowej, Javier Minano, podszedł do mnie i on potwierdził, że nie będę grać. Wyjaśnił, że Vicente wolał dać mi jeden dzień więcej, aby przyspieszyć pełne wyleczenie.  Minano wyjaśnił mi, że turniej jest długi i zacząłem go na ławce. Noc otwarcia wypełniona była rozczarowaniem,  pierwszą porażką, ale optymizm, który był odczuwalny w szatni po ostatnim gwizdku, był pocieszający. Nikt nie wątpił, w naszą zdolność do osiągnięcia sukcesu. Z biegiem czasu, analiza była taka, że otrzymaliśmy bolesną lekcję, ale bardzo cenną. Być może po tej pierwszej porażce, zostałem wybrany do pierwszej jedenastki  przeciwko Hondurasowi, a może nie, kto wie. Reguła okoliczności i nie mogłem się doczekać, aby grać. Kilka razy byłem tak chętny do rozpoczęcia meczu. Zespół wygrał 2-0, po bramkach Davida Villi. Osobiście czułem się dobrze, szybko i bezboleśnie, ale gol był oporem. Wszystko to doprowadziło do postrzegania zewnętrznego środowiska i miejsca gdzie mieszkałem wcześniej. Myślałem, że nie zauważę w Pucharze Świata, ale po pierwszej porażce wszyscy byliśmy w centrum uwagi i nie byliśmy wyrozumiali. Nie przeszkadzało mi zbyt wiele, bo miałem tyle z mojej osobistej wojny z kolanem. Chociaż w tej chwili, było zwycięstwo. Biorąc pod uwagę, Chile zrzuciliśmy napięcia: mogliśmy wrócić do domu albo być najwyżej grupy. To było wszystko albo nic.  Zespół odpowiedział z wielką wygraną i zakwalifikował się do kolejnego etapu, jako liderzy. Tej nocy, ból pojawił się ponownie, chociaż znalazłem optymalne pole, twardo i szybko ponownie. Ale kolano reaktywowało sprzeciw. Jesteśmy przygotowani do zmierzenia się z Portugalią i ostatecznie potwierdziły się wcześniejsze obawy. Czułem, że nie mogę nadążyć za grupą. Nie miałem takiej samej sprawność, niż w poprzednich tygodniach, mogę odjąć niedogodności. Godziny z trawy spędziłem z Raúlem  Gonzálezem, Fernando Galánem, Juanem Carlosem, Miguelem Gutiérrezem i doktorem Cotą, moi wierni fizjoterapeuci i lekarz, którzy opiekowali się mną w każdy dzień. Spędziliśmy wiele czasu razem, oni byli „winni” mogłem dostać się do gry w meczach. 

Rozpoczął się mecz z Portugalią, w miarę postępów meczu czułem, że coś  nie idzie dobrze. Kolano ponownie protestowało, ponownie dzięki Davidowi Villi strzeliliśmy w ostatnim kwadransie meczu, chociaż nie odczuwałem szczęścia. Żyłem przytłoczony. Zawsze myślałam, że jeśli ktoś rezygnuje ze wszystkiego, aby osiągnąć to co chce i pracuje bardzo ciężko, w końcu ta praca zostanie nagrodzona. Moja teoria, w tym momencie była morzem wątpliwości. Chwile rozrywki były całkowicie zastąpione, przez sesje terapeutyczne i godziny w siłowni. Tylko dysponowałem czasem, żeby dbać o stawy, bez żadnego oddechu aby się rozerwać, albo żeby wykonywać jakieś inne czynności. W nocy zanim zasnąłem, modliłem się o to, aby rano wstać z jak najlepszym samopoczuciem.  Kolano stało się moją obsesją. Niepewność przyszłości w Liverpoolu także mi nie pomagała. Krążyło mi po głowie mnóstwo rzeczy, w czasie kiedy powinienem bawić się jak dziecko. Robiłem wszystko aby tam być. Walczyłem dla tego wyzwania i marzyłem o tym, aby grać w tym Mundialu, chociaż nie tylko chciałem w nim grać, marzyłem aby w nim wygrywać i poczuć się ważnym.  Jumper z trzema krzyżami, najbardziej decydujący. W treningu, zacząłem dostrzegać coraz większe odległości podczas pracy, obejmujące resztę czasu i odkiedy znalazłem się tu. To była rzeczywistość. Paragwaj był chyba moją ostatnią szansą, aby wystąpić w pierwszym składzie. Takie jest życie z przodu, można robi dobrą robotę dla zespołu, ale jeśli nie ma się wyniku, jest się nie obecny. To była niebezpieczna gra, ponieważ wszyscy brali nas jako absolutnych faworytów i zgodnie z oczekiwaniami, pojedynek spowodował ogromne skomplikowanie i szaleństwo,  dwa niewykorzystane karne i bramka Villi, który grał na dwóch pozycjach, których się nauczył. Hiszpania zgodziła się na półfinał, dokładnie tam, gdzie chciałem być od tego czasu, gdy zdecydowałem się dojeżdżać samochodem z Liverpoolu na zabiegi w Barcelonie. Jednak to nie było tak jak sobie wyobrażałem. Zdarzenia te były na dobrej drodze, próbowałem ułożyć  je w mojej głowie, bo wszystko co wskazywało na moje miejsce w pierwszej drużynie, uciekło tak istotnie. Piłka nożna jest sprawą drobnych szczegółów. Dlatego cel, nawet jeśli uczyniłeś wszystkie inne rzeczy równe dobrze, ta pewność, że dałeś ciągłość zespołu w półfinale ... lub, w najlepszym razie, decyzje zastąpienia. 

Jak wyczułem, nie rozpocząłem meczu  z Niemcami. Miałem wsparcie z zewnątrz, zgadzałem się z uczciwością wiedząc, że nie mam racji. Moje kolano bolało, powoli. Być może, końcowe minuty były wystarczające, w tym stanie, ale, przede wszystkim, po prostu chciałem, aby osiągnąć końcówkę. Gol Puyola osiągnięty z rzutu rożnego. Ironiczne, ale prawdziwe. Hiszpania zagrała decydujący mecz o Mistrzostwo Świata, gdzie rozpoczęliśmy utratą i mieliśmy w drodze myśl, że tylko największą pracą i skupieniem możemy pokazać swoje umiejętności i zdobyć wszystko. Graliśmy na szczycie i w chwale nie spodziewaliśmy się Holandii.  A piłka nożna jest kwestią drobnych szczegółów, jeśli Pedro mógłby przepchnąć piłkę, strzelił by swoją pierwszą bramkę, mógłby odzyskać  swoje miejsce w zespole ostatecznie.  W rzeczywistości jest tak,  że muszę żyć z myślą wyjścia z ławki, wraz z innymi jedenastoma kolegami  i nie mam innego wyjścia. Byliśmy gotowi do przeżycie, najszczęśliwszego dnia w naszym życiu, i najważniejszych lub najgorszych wspomnień. Często myślałem, że to będzie ten wieczór, ale skrypt w mojej głowie, nagle się zmienił. Po sto dwudziestu minutach zawału, w których Robben był wstanie dać pierwszy w historii Puchar Świata Holandii, przyszedł ze strzałem Andrés zbawiciel.  To moment! Kiedy piłka wpada do siatki, wydaje się, że wszystko jest już jasne,  bez względu na to, ile czasu to trwało,  ponieważ wszyscy wiedzą, że to zmieni nasze życie. Czasu pozostało niewiele, dlatego też zaraz po zakończeniu, poszliśmy świętować mistrzostwo.  Jednak los nie skończył ze mną. I nadal nie zarezerwowaliśmy najokrutniejszego z zakończeń. Po długim podani Capdevila, pobiegł w przód i pamiętam miał najbliższą sytuacje do strzału... uderzył po trawię.  Kilka sekund przed gwizdkiem sędziego, leżałem na murawie.  To otworzyło mi oczy i musiałem iść do szatni.  W ten sposób brakowało mi tak wiele rzeczy do powiedzenia, które miałem w głowie, powiedziałbym, że to trwało godzinami,  przez kilka minut, już żyłem w euforii. Pamiętam operacje, ufałem w to, że drugi zabieg będzie szybki i skuteczny, że pierwsza długa podróż z Liverpoolu do Barcelony, ciężkie miesięczne podróży pomiędzy Vigo a Santiago de Compostela i wszyscy ludzie, którzy byli przy mnie, aby pomóc mi przekroczyć linie mety. Próbowałem skupić się na kilka minut, aby być w stanie unieść Puchar Świata, ale nic i nikt nie mógł mnie pocieszyć. Moja stara teoria, że ciężką pracą, wszystko osiągniesz, że zrobisz to co chcesz, można ukazać… na tej starej teorii, w co zacząłem wątpić przed wyjazdem do RPA, a ona była moim mottem życia, do tej pory, już mi nie służyła. Los zagrał własny mecz i był zbyt okrutny dla mnie.  Kiedy otworzyłem oczy w zaciszu domowym, obserwowałem moich towarzyszów. Byli to Raúl i Fernando fizjoterapeuci i oczywiście, mój niezawodny lekarz Cota. Wydawało się, jak gdyby nic się nie stało,  ale jeśli wrócimy do pierwszego dnia wiemy o wszystkim. Ludzie, którzy mnie kochają i opiekowali się mną, byli ze mną od początku, byli ze mną w szatni, z dala od boiska, gdzie w kilka sekund szalała cała Hiszpania. Jednak woleli iść ze mną, nie zostawiaj mnie samego i spędzając te trudne chwile ze mną. Jakoś czułem, że zawiodłem ich wszystkich, ich i tych, którzy pomogli mi w drodze. Historia została napisana, skończona i nic nie może jej zmienić. Byłem mistrzem świata, tak jak wszyscy.  Zostaliśmy skłonieni  do przejścia na stadionu. Przenieśliśmy się tak szybko, jak to możliwe, na murawę na spotkanie ze wszystkimi, których ucieszyło zwycięstwo. Po tym wszystkim, moje marzenie się spełniło! Nie, jeśli cel uświęca media, jednak ja wcześniej tak myślałem. Dotknąłem Pucharu i chciałem wierzyć, że w końcu moja stara teoria była jeszcze możliwa. Często trzeba pokonać trudności, aby osiągnąć, to co się chce…, jednak aby nie przegapić wiele po drodze. I miałem również to, czego najbardziej pragnąłem:  najlepsze trofeum na świecie w moich rękach. 



Tłumaczenie: Paulina Katarzyna 

Benayoun: Słabe występy Torresa to wina menedżerów.




Pomocnik Chelsea Londyn, Yossi Benayoun nie ukrywa,że ostatnio bardzo słaba forma Fernanado Torresa jest winą szkoleniowców, którzy trenowali "The Blues".
 Benayoun twierdzi, że Fernando od kiedy przybył na Stamford Bridge za 50 milionów funtów był lekceważony przez Carlo Ancelottiego, Andre Villasa-Boasa oraz Roberta Di Matteo. To właśnie ta trójka ma być odpowiedzialna za słabą formę "El Nino".

Torres przechodzi ciężkie chwile w swojej karierze. Według mnie od razu od przybycia do Cobham nikt nie potrafił nim dobrze kierować. Najlepszy napastnik świata nie może tak szybko stać się zawodnikiem, o którym mówi się, że nie jest wystarczająco dobry dla Chelsea - rozpoczyna tyradę Yossi.

Kiedy razem z Fernando graliśmy w FC Liverpool, grał niesamowity futbol. Kiedy podawałeś mu piłkę wiedziałeś, że zakończy się to golem, ale jego początek w Chelsea był słaby. Najpierw siedział na ławce, a kiedy wszedł na boisko, nie miał wystarczająco dużo zaufania.

Kiedy się kosztuje tyle pieniędzy to nie jest łatwo się odnaleźć zwłaszcza kiedy za konkurenta masz kogoś takiego jak Didier Drogba. Ten sezon jest pierwszym, w którym Chelsea podarowała Fernando 100% pewności że jest numerem 1 a on odpłacił się kilkoma świetnymi golami. Obecnie znów ma słabszą passę, ale musi w siebie uwierzyć.

Do chwili obecnej ma na swoim koncie 15 czy 16 goli, więc nie jest to zły wynik. Mam nadzieję, że do końca sezonu zdobędzie ich ze 25, to poprawiłoby jego pewność siebie, wróciłby stary dobry Fernando. Osobiście wierzę w niego na 100% -dla mnie i tak jest jednym z najlepszych napastników na świecie
- dodaje Izraelczyk.

wtorek, 12 lutego 2013

Torres przy garach.



Gary to jeden z tematów, który jest bliski piłkarzom Chelsea. Ot choćby Petr Cech lubi w wolnym czasie pobębnić sobie na perkusji. Wygląda na to, że będzie mógł wymienić się doświadczeniem z Fernando Torresem, który również ostatnio zajął się garami... och, nie, to jednak nie to samo... Hiszpan woli bowiem poszaleć w kuchni.

Gary garom jednak nierówne. O ile Petr szaleje za bębnami trzymając w dłoniach pałeczki, o tyle napastnik Chelsea woli przywdziać kucharski fartuch i porozbijać jajka...

Fernando Torres wziął udział w reklamie domowego sprzętu Samsunga. Piłkarza zamknięto w kuchni. Efekty? Zobaczcie sami...



http://www.youtube.com/watch?v=3pIQCPqmyOY&feature=player_embedded

Książka Fernando Torresa 2011



Witam, chciałabym poinformować iż już niebawem wrzucę na swojego bloga, przetłumaczony pierwszy rozdział nowej biografii Fernando Torresa - "Fernando Torres number nine"  TITANO z 2011 roku.
Książka jest tłumaczone przeze mnie, z języka Hiszpańskiego na Polski. Mam nadzieje, że każdy z was z wielką chęcią i ciekawością, będzie chciał przeczytać pierwszy rozdział, zawarty w książce.

Już teraz, mogę wspomnieć tylko o tym, iż pierwszy rozdział, zaczyna się od opisu Mundialu w RPA i kontuzji kolana, z którą Fernando, zmaga się do dziś. Mam nadzieje, że poczekacie i każdy z wielką chęcią przeczyta. Książkę tłumaczę sama, więc jeśli wrzucę tutaj pierwszy rozdział, to bardzo bym prosiłam, aby nie kopiować treści. Danej książki, nie kupicie nigdzie na allegro, czy innych polskich sklepach internetowych. Ja specjalnie ściągnęłam ją z Hiszpanii. Postaram się również udostępnić wszystkie zdjęcia, które znajdują się w książce, jednak to również nie będzie takie proste. Są tam przeróżne prywatne fotografię, których nigdzie w internecie nie znajdziecie.

P.S. Zdjęcie książek jest mojego autorstwa, to nie jest fotografia ściągnięta z internetu. ;D

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rafa: Czemu wybrałem Torresa a nie Ba?



W sobotnim spotkaniu z Wigan w pierwszej jedenastce Chelsea pojawił się Fernando Torres. Udział Hiszpana w meczu wobec nadchodzącego spotkania ze Spartą Praga mogła budzić zdziwienie, ale Rafael Benitez wytłumaczył się ze swojego wyboru.

Jak wiadomo, Senegalczyk nie może pomóc Chelsea w walce o Ligę Europy, stąd czwartkowy pojedynek  londyńczyków z czeskim zespołem obejrzy przed telewizorem. Ten fakt powodował, iż wielu obstawiało obecność Demby Ba w wyjściowym składzie na Wigan mimo jego złamanego nosa. Nic bardziej mylnego.

W ciągu ostatnich dwóch sesji szkoleniowych Torres wyglądał naprawdę świetnie. Miał znakomite wykończenie, był w dobrym humorze, wyglądał bardzo drapieżnie. Być może łatwiej byłoby mi desygnować do składu Dembę Ba ale z uwagi na jego nos powiedziałem mu, że trenował dobrze, jednak dam zagrać Fernando - usprawiedliwił się Hiszpan.

Sam Torres faktycznie rozegrał jedno ze swoich lepszych spotkań. Gola nie zdobył, choć kilkukrotnie był bardzo blisko wsadzenia piłki do siatki - na przeszkodzie stanął mu świetnie dysponowany tego dnia Al Habsi.

piątek, 8 lutego 2013

Torres łączony z Fiorentiną.



Napastnik Chelsea Londyn, Fernando Torres znalazł się na liście życzeń włoskiej Fiorentiny i może zostać nowym graczem włoskiego klubu już na początku okienka transferowego, które otwiera się 1 lipca.

Według hiszpańskiej gazety AS, Fiorentina złożyła propozycję, aby hiszpański napastnik mógł przenieść się w letnim okienku transferowym.

Torres został kupiony w zimie 2011 roku z FC Liverpoolu, za rekordową sumę 50 milionów funtów. Hiszpan dotychczas w barwach "The Blues" zanotował 107 występów i zdobył 27 bramek.

Chelsea Londyn zatrudniło byłego szkoleniowca FC Liverpoolu, Rafaela Beniteza, aby pod jego skrzydłami błyszczał Torres z czasów gry na Anfield Road. Patrząc na formę hiszpana, Chelsea kupiło Senegalskiego napastnika, Dembe Ba, który w krótkim czasie zdobył 3 bramki.

Fiorentina wydaje się najbliższa pozyskania Fernando Torresa, lecz niedawno był on łączony z Atletico Madryt w ramach transakcji za Radamela Falcao.

sobota, 2 lutego 2013

Del Bosque: Nie znalazłem miejsca dla Torresa.



Selekcjoner Hiszpanii Vicente Del Bosque wytłumaczył się z braku powołania Fernando Torresa na najbliższy towarzyski mecz Hiszpanii przeciwko Urugwajowi. Zamiast gracza Chelsea zaproszenie otrzymał mający kłopoty z regularną grą w Barcelonie David Villa.

Torres jest jednym z naszych najbardziej doświadczonych piłkarzy jeśli chodzi o występy w reprezentacji, ale tym razem nie mogliśmy znaleźć dla niego miejsca - twierdzi Hiszpan.

Nie tylko Torres, ale również będący w doskonałej dyspozycji Michu nie mógł cieszyć się powołaniem. Tym większe zdziwienie wywołuje więc obecność w kadrze Davida Villi, który zmagał się jeszcze niedawno ze złamaną nogą.

David jest wyjątkiem: nikt nie miał trwającej 9 miesięcy kontuzji i nikt nie strzelił pięciu bramek w ostatnich Mistrzostwach Świata. Nikt nie ma więcej zasług dla naszego zespołu niż Villa - mówi Vicente Del Bosque.

piątek, 1 lutego 2013

Torres bez powołania.




Fernando Torres nie otrzyma szansy na grę w swojej reprezentacji w meczu przeciwko Urugwajowi. Zamiast napastnika Chelsea powołanie otrzymali za to jego koledzy z klubu: Cesar Azpilicueta i Juan Mata.

Towarzyskie spotkanie z Urugwajem rozegrane zostanie 6 lutego a Vicente del Bosque pominął w swoich powołaniach nie tylko Torresa, ale będącego w świetnej formie Michu.

Dla Cesara Azpilicuety, który gra ostatnio regularnie w Chelsea, mecz ten może być debiutem w swojej reprezentacji. Spotkanie z Urugwajem ma być rozgrzewką przed meczami eliminacyjnymi do Mistrzostw Świata. Hiszpania zmierzy się niebawem z Finlandią i Francją.

lista powołanych:Victor Valdes, Jose Manuel Reina, Gerard Pique, Sergio Ramos, Carles Puyol, Cesa Azpilicueta. Jordi Alba, Alvaro Arbeloa, Nacho Monreal, Andres Iniesta, Cesc Fabregas, Sergio Busquets, Santi Cazorla, Xavi, Isco, Xabi Alonso, David Villa, David Silva, Alvaro Negredo, Pedro, Juan Mata